wtorek, 29 października 2013

Rozdział 8 ;-*

Harry's POV

Julie niechętnie podeszła do lady i zaczęła rozmawiać z, jak podejrzewałem, kierowniczką.
Podbiegł do mnie Zayn.
-Co tak szybko?-zaśmiałem się.
-W sensie?
-Mówiłeś, że gdybyś mógł, przeleciałbyś Cathy.
-Idiota!-syknął i walnął mnie w głowę. Jednak po chwili śmiał się wraz ze mną.
-Wracamy?-zapytał po chwili.
-Nie, zostanę tutaj z Julie. Idź beze mnie.
-Uuuu... i kto tutaj chce kogo przelecieć?
Teraz to on dostał w głowę.

Julie's POV

-Czyli co? Mam pracę? - spytałam
-A czy Britney Spears urodziła się w Missisippi
-Eeeee... tak?
-Jasne, że tak! Każdy to wie!
-No tak....
-Trzymaj! - kobieta podała mi leżący obok fartuszek i czapeczkę z  krową.
Spojrzałam na nią jak na debila.
-Serio?
-Coś nie tak?
-Musze to nosić.
-Nie musisz, ale wtedy to tu nie pracujesz.
Odburknęłam coś pod nosem i założyłam ubranie.
-Dobrze, wyglądasz ślicznie.-czujecie ten sarkazm?-Violetta! Do mnie!-krzyknęła kobieta.
Powoli podeszła do nas dziewczyna z zielonymi włosami i fioletowymi pasemkami. O mój Boże...
-Naucz Julie WSZYSTKIEGO. Jest teraz pod twoją opieką.-wyjaśniła kierowniczka i odeszła.
-No dobra, jestem Viola... um, zaczekaj, dostałam sms'a. -wyjęła komórkę i uśmiechnęła się.
-Mój chłopak czeka na mnie przed galerią, spadam!-pożegnała się i ... wyszła.
Hę? Jakieś żarty chyba!
-Em... pani Cammelson...-szukałam kierowniczki, ale nigdzie jej nie było.
Westchnęłam i podeszłam do lady. Co jest trudnego w obsłudze klientów? Akurat podszedł Harry.
-Woow, wyglądasz... szykownie.-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Wiesz co? Spadaj. Co ci podać?
-Shake'a 1D proszę.
Wywróciłam oczami i ruszyłam do maszyny. To jakieś piekło! Tyle guziczków...
Zaczęłam naciskać wszystko jak jakaś debilka. Jezu, panikuję.
Nagle to coś zaczęło piszczeć, a z wszystkich otworów zaczął płynąć... płyn. Różnokolorowy. Jeny, zepsułam to! Wzięłam mesę kubeczków i zaczęłam przystawiać do wszystkich otworów. Zobaczyłam jakąś wajchę. Może to wyłącza system. Majtanie z całej siły zawsze spoko. Niestety strumień tylko przybrał na sile. Co to za idiotyczna maszyna! Jak to się wyłącza! Rozejrzałam się. Przy ladzie Hazza tarzał się ze śmiechu. Co za debil! Całe ręce miałam ubrudzone w te obrzydliwej mazi. Po chwili dołączyły do nich fartuszek, a potem całe ubranie. Zaczęłam walić nieopanowanie w całe to ustrojstwo.
-Wyłącz się! - wrzasnęłam.
Nagle stało się coś potwornego. Ziemia pod moimi stopami stała się śliska. Straciłam równowagę i przewróciłam się. Jestem do niczego! Tak jak moje życie! Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.  Po chwili poczułam czyjeś ręce na talii. Uniosły mnie i posadziły na blacie. Podniosłam głowę. To Harry. A kogo innego mogłam się spodziewać? Kierowniczki?
-Jestem do niczego...-powtórzyłam tym razem na głos.
Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją kciukiem.
-Nie bredź. Jesteś niesamowitą osobą. Gdyby tak nie było, nie zależałoby mi na tobie.-powiedział z uśmiechem.
-Kłamiesz.-naburmuszyłam się.
-Ja kłamię? Osz ty!-zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem, ale odepchnęłam jego ręce.
-Przestań Harry. Ja tu przeżywam swoją głupotę.-mruknęłam.
-Oj, zamknij się w końcu.- dostałam całusa w policzek.
Uśmiechnęłam się.
-Pamiętaj. Jeśli będziesz potrzebowała kogoś przytulić, zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział.
-Teraz potrzebuje... - stwierdziłam - istnieje duża szansa, że stracę pracę. Chyba pobije jakiś rekord. Pracuję to jakoś 5 - 10 min. Pfff...
-Tak jest - wyszczerzył się i przytulił mnie. Jednak życie nie jest takie okropne.
-Pewno teraz jesteś cały w tej kupie -zauważyłam.
-Trudno.
-Co tu się dzieje?! - usłyszałam głos pani Cammelson.
Właśnie znów wszystko stało się złe. No może prawie. Oprócz tego człeka z masą loczków stojącego obok mnie.
-Czemu wszędzie tu jest masa picia i maszyna jest włączona, a ty miziasz się z jakimś gościem?!
-No bo... - poczułam gulę w gardle.
-Dziewczyna, która miała ją, jak dobrze zrozumiałem, przeszkolić sobie poszła i jak Julie próbowała coś zrobić to tylko rozwaliła maszynę. Przerażeni klienci uciekli. Musiałem ją przytulić, bo dziecko drogie się załamało - wytłumaczył Harold.
-Rozumiem. Ta Violka to mi podpadła. Jak można być tak niekompetentnym! A wracając do ciebie. Nie wyleje cię jeśli posprzątasz to wszystko w 15 min.
-Dobrze. Dziękuje! - podskoczyłam.
-Ok. Czas start! - kobieta odeszła.
Nagle doszłam do potwornego wniosku.
-Jak ja mam to posprzątać w 15 min. ?! - spojrzałam przerażona na chłopaka.
-Chodź, pomogę ci.-zaczęliśmy zbierać najpotrzebniejsze rzeczy. Całe szczęście, że nikogo prócz nas tutaj nie było. Weszłam na zaplecze i rzuciłam w Harry'ego kilkoma szmatkami. Dostał w twarz, wyglądał komicznie, co wywołało mój śmiech.
-Oj, już cicho. Zróbmy to.
Zaczęliśmy to wszystko wycierać i chlapać się wodą. Po około 20 minutach wszystko błyszczało. Mimo, że mieliśmy lekkie opóźnienie, moja szefowa była zadowolona. Przytuliłam mocno chłopaka.
-Dziękuję za dziś. Jesteś wspaniały.
-Ja wspaniały? To ty jesteś wspaniała.
-Ty bardziej.
-Ty straszniej.
-Ty jeszcze straszniej.
-Oj zamknij się już!-przytulił mnie.
-Oh, jak słodko. Koniec roboty na dziś. Jesteś wolna. Przyjdź po jutrze.-powiedziała pani Cammelson.
Stwierdziliśmy, że pójdziemy do Cathy i przy okazji coś zjemy.

Cathy's POV
*W tym samym czasie*
Sama w to nie wierzyłam, ale dostałam robotę. Poznałam tam Alex, która ma zmianę razem ze mną. Jest zajebista! Przez cały czas chodziłyśmy od stolika do stolika i komentowałyśmy klientów.
Obsługiwałam właśnie jakiegoś faceta, gdy złożył zamówienie, oddałam karteczkę do kuchni. Przybiegła do mnie moja nowa kumpela.
-Ten gościu ma rozpięty rozporek!-zapiszczała dziewczyna wskazując na mojego klienta.
-Rzeczywiście... o mój Boże! Wystaje mu tamtędy koszula!-zaśmiałam się. Prawie turlałyśmy się po podłodze. Nagle Alex spojrzała gdzieś za moimi plecami.
-Czy to nie Justin Bieber?
Odwróciłam się szybko i na prawdę, to był on. Podeszłam do niego.
-Hej, co tu robisz?-przytulił mnie.
-A tak, przyszedłem cię odwiedzić... stęskniłem się.-przyznał z rumieńcami na policzkach.
-Awww...-usłyszałam gdzieś za mną. Alex chowała się w krzakach i nam przyglądała. Zachichotałam.
-Jesteś zbyt uroczy.-stwierdziłam.
Chłopak usiadł przy stoliku niedaleko. Obsługiwałam go przy okazji z nim gadając. Opowiadał mi o swojej nowej płycie. Nie wiem dlaczego, strasznie mnie to nudziło.
-Mogę zamówić?-usłyszałam gdzieś z tyłu. Podeszłam do klienta nawet nie patrząc.
-Oczywiście, ... Zayn?
-Miło cię znowu widzieć.-oparł głowę o rękę i uśmiechnął się.
Odwzajemniłam to.
-Co u Hazzy i Julie?
-Jak to u nich. Harry postanowił ją wspierać w nowej pracy, więc też chciałem z tobą posiedzieć.-aż mu oczy błyszczały.
-Oooo... weź, bo się zarumienię.-poczochrałam go po czuprynie.
-Zamówienie do stolika nr. 4!-krzyknął Eliott, nasz kucharz. Zabrałam jedzenie i zaniosłam Justinowi.
-Kto to?-spytał oschle.
-Ale, że kto?
-Ten tam.-wskazał mulata.
-O, to Zayn.
-Skąd go znasz?
-Hm.. teoretycznie przez Julie. Czemu pytasz?
-To twój chłopak?
-Nie! Oczywiście, że nie! Co, jakieś przesłuchanie?
-Nie, oczywiście, że nie. Wiesz, że ciągle na ciebie patrzy?-jego ton się nie zmieniał.
Zerknęłam na chłopaka, który siedział parę stolików dalej.
-Może... w końcu to mój kolega..
-TYLKO kolega?
-Uh! O co ci chodzi?!
-O nic.-uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił oczko. Westchnęłam i poszłam po zamówienie Zayna. W drzwiach spotkałam Julie i Harry'ego.
-O, cześć.
-Heeej! Przyszliśmy na obiad!-zachichotała Juls.
-Miło mi. Dosiądźcie się do Zayna.
Tak też zrobili. Przez cały czas z nimi rozmawiałam, a po jakimś czasie, zauważyłam, że Justin już wyszedł. Nawet nie zauważyłam kiedy. Zrobiło mi się głupio, kompletnie go olałam...

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Tu po raz kolejny Julie i Cathy. Męczą nas już te rozdziały!
Mamy tyle pomysłów na dalszą część, ale musimy jeszcze napisać wszystko jak w tym rozdziale.
W każdym razie, ten rozdział nam się podoba. Jest taki przyjazny :3
Piszcie co myślicie ^^

See you C;



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz