czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 12 ;)

 Julie's POV

Przez pierwszą chwilę nie potrafiłam ogarnąć co się stało.  Jason leżał na ziemi i zwijał się z bólu. Harry patrzył na niego, tak jakby najchętniej chciał go zabić.
-Zostaw je w spokoju! Rozumiesz?! - powiedział.
Jason odburkną coś niezrozumiale. Stałam otępiała. Cathy zaczęła coś wykrzykiwać Hazzie. Szczerze nie mam pojęcia co się ze mną stało, ale nie miałam pojęcia jak zebrać myśli.
-Chodźcie do samochodu - w końcu doszedł do mnie głos Loczka.
-I kurde co?! Zostawisz go tu?! - Cat wydawała się... nawet nie wiem jaka. Wkurzona i zdziwiona i w ogóle.
-Na serio. Poradzi sobie.
-A jak umrze?!
-Kobieto! Ogarnij się! On tylko dostał w zęby!
-Ale mocno...
Harry nie chcąc się dłużej kłócić chwycił mnie jedną, a Cathy drugą ręką.
-Zostaw mnie! Sama dojdę! - dziewczyna wyszarpała się i wkurzona udała się w stronę auta.
Harold pociągnął mnie delikatnie i po chwili siedziałam już na siedzeniu obok niego. Jakiś czas potem byliśmy pod naszym domkiem.
-Dobra. Idźcie się spakować. Jedziecie do nas.- odezwał się chłopak parkując.
-Co?! Czy ciebie już kompletnie porąbało!?-bulwersowała się nadal Cat.
-Możliwe, ale nie chcę, żeby moje przyjaciółki mieszkały tu z myślą, że ktoś je obserwuje...
Przyjaciółki? Znamy się tylko niecałe trzy tygodnie. To słodkie, że tak uważa.
-Harry, jesteście naprawdę ekstra i w ogóle serio was lubię. Jednak nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. W końcu, to są nasze problemy i sobie z nimi poradzimy, nie musicie się o nas martwić. Ani ty, ani twoi kumple.-dodała moja przyjaciółka.
-Cathy, skarbie, nie chrzań tylko idź się pakuj.-zaśmiał się Harry. Zawtórowałam mu.-Poza tym, napisałem Liamowi co się stało. Odpisał, że jeśli nie wrócę bez was to urwie mi głowę. To co? Może jednak się zgodzisz?
On dobrze wiedział, że ja nie będę miała nic przeciwko. Ale Cat zawsze ma jakieś wąty. Rozumiem ją. W dodatku gdyby nie ona pewnie robiła bym mnóstwo dziwnych i niebezpiecznych rzeczy. Chociaż tak bardzo chciałabym z nimi zamieszkać!
-Dobra, ale tylko jeśli Julie się zgodzi i tylko do czasu w którym wyjaśni się sprawa z tym debilem. - spojrzała na mnie. Harry zrobił to samo.
-No... Eeee... Chyba jeśli macie tan pokój to raczej tak. Ale żaden z chłopców nie ma nic przeciwko?
Harry uśmiechnął się.
-Jasne, że nie. Skoro już wszystko jest ustalone, to lećcie się pakować, a ja tu poczekam.
-Co ty? - spojrzałam na niego jak na kompletnego tumana - to jednak trochę zajmie. Chodź do nas. Poczekasz w salonie.
Po około godzinie spakowane stałyśmy pod drzwiami domu i zakładałyśmy po 5 swetrów i płaszczów, które się nie zmieściły do walizek. Harolda bardzo to rozbawiło.
-Nadal uważam, że to zły pomysł...-mruknęła zmieszana Cathy wsiadając ponownie do samochodu naszego kolegi. Nie odpowiedziałam jednak, bo nie chciałam wdawać się w ponowną kłótnię. A tym razem mogłoby się to skończyć tak, że zostaniemy w domu.
Wraz z moją naburmuszoną przyjaciółką i Harrym pojechaliśmy do naszego przyszłego domku. Weszliśmy tam i dopadł nas Louis.
-Cześć! Zobaczycie! Tu ten pieprzny chuj was nie dopadnie!
-Fajnie... - uśmiechnęłam się.
-Chodźcie. Pokaże wam wasz pokój. Zabraliście już z niego meble? - spytał Hazza
-No tak jakby... -Louis zaczął drapać się szyi.
-Co to znaczy?
-Sam zobaczysz.
Podeszliśmy do jakiegoś pokoju. Stały przy drzwiach masa dziwacznych mebelków. To znaczy nie dziwacznych. Po prostu mocno biurowych. Zaczęłam zastanawiać się po co chłopakom biuro....
-Czy oni nie umieli zanieść tego do jakiejś piwnicy, czy czegoś?! - Loczek zmarszczył nosek. Wyglądał przeuroczo.
Zostałyśmy wprowadzone do dość sporego pomieszczenia. Na środku stały dwa krzywo ustawione łóżka. Na jednym z nich chrapał Niall.
-Wstawaj Leniu! - wrzasnął Harold, co obudziło blondyna, który aż podskoczył. - co ty tu kurde robisz?!
-Nie co robię, ale co robiłem! Zanim ktoś perfidnie mnie obudził!
Cathy przewróciła oczami, a ja nie mogąc się powstrzymać wybuchłam śmiechem. Wszyscy spojrzeli a mnie zdziwieni.
-Co ci...? - spytała moja przyjaciółka.
-Jesteście strasznymi idiotami. Z takimi ludziami, to ja mogę mieszkać. - wyszczerzyłam się.
Harry uśmiechnął się, Niall zamrugał, a Cat spojrzała na mnie i powiedziała:
-W końcu nie będziesz się aż tak strasznie wyróżniać.
Dostała ode mnie po głowie.
* * *
Cathy's POV

-Nie, musisz nacisnąć to.-pouczał mnie Zayn. Już po raz dziesiąty uczył mnie jak zabijać zombie. Kompletnie nie rozróżniałam tych guziczków! No błagam, ich jest tutaj ze dwadzieścia!
-Rany, wymiękam!-zaśmiałam się. 
-No dalej, to proste. Patrz, żeby go kopnąć musisz nacisnąć purpurowy guzik, żeby wejść do menu czerwony, a żeby strzelić to ciemno różowy. Jak chcesz coś wziąć to niebieski, a jak odłożyć to granatowy.-wyjaśniał mi powoli Liam, kiedy Zayn siedzący obok mnie czołgał się ze śmiechu. 
-O.. okej.-jeszcze raz spróbowałam, ale jak wyskoczył zombie, wcisnęłam ZNOWU przycisk menu. 
-Aaaa!-wrzasnęłam i rzuciłam konsolą na podłogę. Usiadłam po turecku i udałam obrażoną. 
-Nauczysz się, już ja o to zadbam.-poczułam rękę mulata na swojej głowie. Na moje policzki wpłynął delikatny róż. 
-Ej, zakochańce! Sorry, ale Cathy musi się rozpakować!-usłyszałam krzyk Julie z przedpokoju. 
Po chwili byłam koło niej.
-Musiałaś?! - warknęłam
-To zemsta, kochanie. A teraz bez narzekań, na górę i ogarnijmy swoje rzeczy. 
Tak też zrobiłyśmy. Kiedy już siedziałyśmy przed szafą, po dość długiej kłótni o półki, zaczęłyśmy wkładać tam swoje ubrania. 
-A teraz masz mi powiedzieć, co się stało z tobą i Justinem. -zarządziła Julie. 
-Nie opowiadałam ci tego?
-Nie, nie zdążyłaś. A jakbyś nie zauważyła jestem twoją najlepszą przyjaciółką!
-Oh, no dobra...-mruknęłam i niechętnie przystąpiłam do opowiadania. Powiedziałam jej wszystko od początku do samego końca. Obserwowałam jak po jej twarzy przelatują przeróżne emocje. Przez złość po żal i troskę. A zmarszczka na jej czole ciągle się pogłębiała. 
-Co za skurwysyn!-wydarła się na koniec. 
-Zamknij się idiotko!-przytknęłam jej dłoń do ust i trzymałam tak dopóki się nie uspokoiła. 
-Zabiję na miejscu tego debila jak tylko pokaże się  mi na oczy!
-Wiem, wiem. Przecież od tego cię mam.-przytuliłyśmy się po czym dokończyłyśmy rozpakowywanie. 
Kiedy zakończyłyśmy składanie ubranek, byłyśmy już tak bardzo zmęczone, że nie pozostało nic innego jak położyć się lulu.

Julie's POV

Dochodziła druga w nocy, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Nie to, że byłam zmęczona, po prostu tak działają na mnie nowe miejsca. 
Poddałam się więc i zeszłam na dół napić się wody. Ledwo trafiłam do kuchni. Ciemno jak w dupie w dodatku tyle tu drzwi, że było małe prawdopodobieństwo, że zamiast tam gdzie chciałam, wejdę do piwnicy. Na szczęście udało mi się połapać. 
To co zobaczyłam tam kompletnie mnie zatkało. Niall w samych bokserkach stojący przed lodówką. 
-O, cześć Julie. Co tam?-uśmiechnął się. 
-W porządku... dzięki. Co robisz? Jeśli mogę spytać.
-Oh, było mi strasznie gorąco, a okno w pokoju nie chce mi się otworzyć, więc postanowiłem się ochłodzić. A ty czemu nie śpisz?
-Pić mi się zachciało...-po tych słowach napiłam się wody i zniknęłam w ciemnościach korytarza.
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Here's Cathy!
Julie za pewnie siedzi w domku ^^ 
Dawno nas nie było, więc oto jesteśmy. 
Rozdział 12 już jest! 

Piszcie co myślicie,
Pappapapap ;*

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 11 ;x

Julie's POV 

Nie mam pojęcia jak z 13.00 stała się 18.15. Nie wiem jak Harry to robi, ale jak jestem z nim to czas mija szybciej, a o problemach zapominam kompletnie. Obejrzeliśmy z 6 filmów i zaczynały mi już oczy łzawić od ekranu.
Kątem oka zauważyłam jak Harry ziewa. Przeciągnął się i już po chwili czułam jak jego ręka mnie obejmuje. Uśmiechnęłam się lekko i przysunęłam do niego. Mogłabym tak siedzieć jeszcze parę godzin...
-Juliee! Chooodź tutaaaj!-usłyszałam krzyk mojej jakże kochanej przyjaciółki. Westchnęłam.
Czyli jednak nie mam co marzyć o pozostaniu w ramionach Loczka jeszcze przez chwilę.
Niechętnie wstałam i z ociąganiem weszłam do pokoju Cathy.
-Czego!?-warknęłam na nią. Aż sama się przestraszyła.-Przepraszam, ale na dole mam niezłe ciacho na kanapie i właśnie nam przerwałaś!
-Um.. wybacz.-zaśmiała się.
-Dobra, teraz mi powiedz czemu łazisz w samym szlafroku i wala się tu masa twoich ciuchów?
-Bo.. nie wiem w co się ubrać...
Cathy przed randkami zachowuje się jak mały zagubiony kotek. Wszystko rozwala i potyka się o własne nogi. Kocham ją po prostu.
-Masz, zakładaj to.-podałam jej sukienkę. Grzecznie ją wzięła i założyła na siebie w łazience. Wyszła z niej, a ja wcisnęłam jej biżuterię i kazałam jej usiąść na toaletce.
-Wyprostuj włosy, pomaluj się jakoś i będziesz piękna.-poklepałam ją po plecach po czym zbiegłam do Hazzy.
-Przepraszam cię, Cathy wychodzi na randkę i jak zawsze trochę świruje...
-W porządku.-wyglądał jakby powstrzymywał się od śmiechu.
-O co chodzi?-zapytałam siadając koło niego.
-Naprawdę uważasz mnie za "niezłe ciacho"?-wybuchł śmiechem, nie mógł się powstrzymać. O Boże, słyszał to. Zakryłam twarz włosami. Najprawdopodobniej byłam teraz cała czerwona.
-Zapomnij.-ucięłam krótko. Wróciliśmy do oglądania filmu. Gdy brązowowłosy ponownie mnie objął, zadzwonił dzwonek do drzwi. No kurde!
-Cathy, Justin przyszedł!-krzyknęłam.
Dziewczyna jak na zawołanie zbiegła na dół. Zagwizdałam.
-Mówiłam, że będziesz piękna.-przytuliłam przyjaciółkę. Ta skinęła głową i szybko wyszła.

Cathy's POV

-Wow, ślicznie wyglądasz.-dostałam całusa w policzek od Justina.
-Dziękuję.-zarumieniłam się.
Wsiedliśmy do samochodu.
-Powiesz mi w końcu co to za niespodzianka?-zapytałam.
-Aleś ty niecierpliwa.-zaśmiał się.
-No powiedz!
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie zadawaj zbędnych pytań.
-No weź!
-Nie.
-Proszę!
-Nie.
-Błagam!
-Nie.
-Eh, okropny jesteś.
Zaśmiał się  i nachylił do mnie po czym znów pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Patrz na drogę.-mruknęłam i odepchnęłam go.
Dojechaliśmy w końcu. Jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy przed restauracją stała kolejka ludzi. Wszyscy chcieli się tam dostać. Justin miał rezerwację, ale musiałam bramkarzowi pokazywać dowód tożsamości, bo nie wierzył, że ja to ja. Co za ludzie..
W środku było ... elegancko. Trochę nie moje klimaty, ale miło, że Justin się postarał. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy jedzenie.
-Dowiem się teraz jaka to niespodzianka?-zapytałam.
-Nie.
-Dlaczego?-jęknęłam.
-Żartuję.-złapał mnie za rękę.-Chciałem cię zaprosić na weekend do Toskanii. Mam tam małą willę i pomyślałem, że skoro za tydzień wyjeżdżam do stanów, możemy spędzić ten czas tylko we dwoje...
Szczerze? Nie podobał mi się ten pomysł. Myśl o trzech dniach spędzonych sam na sam z Justinem mnie przerażała.
-Nie jestem pewna...-starałam się mówić stanowczym tonem.-Jeśli mamy tam być sam na sam...
-Ale to jest w tym właśnie najfajniejsze! Nikt nas nie będzie sprawdzał, cała chata dla nas, długie wieczory i jeszcze dłuższe poranki. -zaśmiał się.-Moglibyśmy się genialnie bawić.
Świetnie, już wiedziałam do czego on zmierza.
-Skąd ten pośpiech? Ledwo zaczęliśmy się spotykać.-stwierdziłam.-Nie wiem czy jestem na to gotowa.
-Cathy, to, że nie chodzimy ze sobą od miesięcy nie oznacza, że mi na tobie nie zależy.-zamilkł na chwilę.-Bo zależy i to bardzo.
Wahałam się. Nie wiedziałam, co powiedzieć, żeby go łagodnie przyhamować. Justin nachylił się do mnie i założył mi jeden kosmyk włosów za ucho.
-Prawda jest taka, Cathy, że ja chyba... chyba cię kocham i chciałbym ci pokazać jak bardzo.-jego ciemne tęczówki wpatrywały się w moje. Kiedy zastanawiałam się nad odpowiedzią, miałam wrażenie, że jego kąciki ust uniosły się w triumfalnym uśmiechu.
-Justin, oboje wiemy, że to nie prawda.
Zrobił zdezorientowaną minę i zabrał ręce.
-Co masz na myśli? Oczywiście, że cię kocham. I to od dawna...-zaczął.
-Słuchaj, dobrze wiem dlaczego chcesz mnie zabrać do Toskanii, nie jestem głupia. I na pewno świetnie byśmy się bawili chodząc ze sobą, ale jak dla mnie za mało było tego chodzenia, żebym miała spędzać z tobą weekend.
Miał taką minę jakby ledwie powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć.
-Chcesz powiedzieć, że nie pojedziesz ze mną do Toskanii?-jego głos nagle stał się lodowaty.
-Właśnie tak. Dla mnie to za wcześnie.
Trzasnął dłonią o stół tak mocno, że ludzie dookoła na nas spojrzeli.
-Myślałem, że się rozumiemy.-warknął.
-Więc się myliłeś. Bardzo cię lubię i myślę, że chciałabym z tobą chodzić, ale nie na twoich warunkach.-mój ton stał się ostry. Para obok nas przypatrywała nam się z niedowierzaniem, pewnie podsłuchiwali.
Usta Justina zacisnęły się w prostą kreskę.
-Czyli przez ten cały czas po prostu mnie podpuszczałaś? To nie było zbyt miłe.
Zaśmiałam się.
-Zdziwię cię, ale wcale nie. Cieszę się, że tak szybko przekonałam się jaki naprawdę jesteś. Chyba powinieneś mnie zawieść do domu.
-Pff, przynajmniej nie zmarnowałem na ciebie weekendu. -rozparł się na krześle z wściekłą miną.
Potrzebowałam kilku minut, żeby ochłonąć. Wstałam od stołu.
-Idę do toalety, zaraz wracam. Mógłbyś poprosić o rachunek?-starałam się panować nad głosem.
Kolejka do łazienki była dość długa, więc miałam dużo czasu na myślenie. Byłam wściekła. Kiedy w końcu weszłam do środka, ochlapałam lekko twarz zimną wodą, poprawiłam włosy i nie zastanawiając się dłużej, wróciłam na salę.
Nie zobaczyłam Justina przy naszym stoliku. Leżał na nim za to rachunek i kilka banknotów. Może chłopak też poszedł do toalety?
Usiadłam na krześle i utkwiłam spojrzenie w oknie. Mężczyzna wychodzący z restauracji wyglądał bardzo znajomo. Tak, to był ON.
Z niedowierzaniem patrzyłam jak wsiada do samochodu, którym przyjechaliśmy i z cynicznym uśmieszkiem odjeżdża. Uduszę, uduszę go. Jak mógł mi się podobać taki idiota?
Wpadłam  na nie ciekawą myśl. Sięgnęłam po rachunek i z bólem przekonałam się, że banknoty, które zostawił Justin pokrywają tylko połowę kwoty. Zemdliło mnie lekko.
Ale miałam problem. Policzyłam, że jeśli zapłacę za resztę rachunku, nie starczy mi na taksówkę, czy nawet autobus!
Wkurzona po zapłaceniu wyszłam na dwór. Zadzwoniłam do Julie.

Julie's POV

Harry właśnie mnie łaskotał, bo nie chciałam oddać mu pilota. Brzuch już mnie bolał od śmiania się.
-Prz-e-przestań! Bła-Błagam!
-A co będę z tego miał?
-Pi-pilota!-wyjęczałam.
-Hm.. on już mnie nie interesuje.-stwierdził chłopak.
Na moje szczęście zadzwonił telefon.
-Eh, uratowana przez komórkę. Któż się dobija?-zapytał Hazza.
-Cathy.-zdziwiłam się po czym odebrałam.-Co jest, śliczna?
-Juls, nie wiem jak to zrobisz, ale zabierz mnie stąd.-poprosiła błagalnym tonem. Czułam, że ledwo powstrzymuje się od płaczu. Przestraszona wzięłam na głośnik.
-Zaraz, ale co się stało?
-Ten dupek mnie tu zostawił! Nie wiem nawet gdzie jestem, Julie!-panikowała.
-Uspokój się, Cathy. Sprawdź na jakiej jesteś ulicy. Gdzieś musi być napisane. I weź głęboki wdech, a potem wydech.-Harreh się odezwał.
Chwila ciszy, a następnie usłyszeliśmy nazwę ulicy.
-Boże, jaka ja jestem naiwna...-jęknęła.
-Ciii, spokojnie. Jedziemy po ciebie.-uspokoiłam ją po czym pędem z Loczkiem pobiegliśmy do jego auta.
Po 10 minutach w końcu zobaczyliśmy Cathy przed drogą restauracją. Moja przyjaciółka wyglądała jak biedny,smutny stworek. Dobrze, że chociaż nie padało.
Wybiegłam do niej i ją przytuliłam. Brązowowłosy był zaraz za mną.
-Co on ci zrobił, Cat!?-zapytałam od razu.
-Później ci powiem. Dzięki, że po mnie przyjechaliście.-mruknęła smutno.
-Nie ma sprawy, naprawdę. -Harry uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Jedźmy do domu, zimno mi.-dodała cicho dziewczyna.
-Hej, mała, co ci się stało? Jak tu wchodziłaś, byłaś w miarę radosna.-usłyszałam za sobą ten cholernie dobrze znany mi głos. Cat cała się spięła i odwróciła się w stronę JEGO.
Jason stał niedaleko nas. Opierał się o jakiś słup.
-Co ty tu robisz!?-warknęłam.
-Stoję tu sobie, nie widać? Tak w ogóle miło was widzieć. Sms doszedł?-uśmiechnął się ironicznie.
-Odpierdolisz się w końcu ode niej!?-krzyknęła wściekła Cathy. Harry aż musiał ją przytrzymać.
-Wow, spokojnie. Tylko chciałem się przywitać. A ty co? Facet cię zostawił? Wiesz, jakoś nigdy nie miałaś powodzenia u chłopaków..-zaśmiał się mój ex.
-Zostaw ją w spokoju! Co ty tutaj robisz?-spytałam trochę spokojniejszym tonem. Jason zaczął podchodzić do nas powolnym krokiem.
-Stęskniłem się.-wyszczerzył te swoje zęby.
Kątem oka zauważyłam jak moja przyjaciółka z szeroko otwartymi oczami gapi się na swoje buty.
-Ej, co jest?-mruknęłam do niej.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę!?-warknęła do niego dziewczyna.
Uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Przechodziłem...
-Nie ściemniaj! A skąd mogłeś wiedzieć, że wczoraj wracałyśmy z galerii!? Tam też byłeś!-puszczały jej nerwy.
Zapadła cisza. Nie wiedział jak na to zareagować.
-Śledziłeś nas?-zapytałam z niedowierzaniem. Zaśmiał się.
-Może i tak...-nie zdążył dokończyć, bo dostał od Harry'ego w twarz.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Tam tam TAAAAM! Nareszcie się dzieje! Rozdział 11 już za nami!
Szczerze, jak nam wyszedł? Bo my jesteśmy zadowolone C:
Rozdział 12 nadchodzi wielkimi krokami, a tym czasem komentujcie ten ^,^

Kochamy was ;*

Julie & Cathy




Rozdział 10 *u*

Cathy's POV 

"J"?  Biorąc pod uwagę, że był wieczór, a ja już nieco zmęczona, najpierw byłam pewna, że to Justin napisał do Julie. Ale co on miałby od niej chcieć? To nie miało sensu. Poza tym, to był zupełnie inny numer. Walnęłam się w czoło.
Drugą opcją był oczywiście Jason.. To musiał być on.
Stłumiłam w sobie chęć rzucenia telefonem przyjaciółki o ścianę i odłożyłam urządzenie na stolik. Porozmawiam o tym jutro z Juls. Teraz czas na spanie.
Wskoczyłam na szybki prysznic do łazienki po czym przebrałam się w piżamkę.
Zaplotłam włosy w warkocz jak zawsze kazała mi moja współlokatorka. Mówiła, że jak śpię w rozpuszczonych to niszczę je jeszcze bardziej.
Walnęłam się na łóżko z mangą. Tak, czasem lubię poczytać sobie japońskie komiksy. Anime również oglądam. Podoba mi się japońska kultura. Po parunastu minutach zgasiłam światło i wzięłam przykład z Julie. Zasnęłam.

* * *
Julie's POV 

Obudziłam się i przez chwilę nic nie pamiętałam.  
Niestety po kilku sekundach przytłoczyły mnie wspomnienia z wczoraj. Najpierw uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie mą głupotę przy maszynie do shake'ów i Harolda, a potem zmarkotniałam. Głupi gościu wyglądający jak Jason. Zepsuł mi cały tak fajny dzień. Foch! Chwila... Która godzina? Eeee... 11.15. Chyba Cathy ma rację, że jestem potwornym śpiochem. Postanowiłam zobaczyć co tam u niej. Oczywiście, siedziała przy stole i jadła tosty, które pewnie wcześniej przygotowała. 
-Mówiłam ci już kiedyś, że masz słodką piżamkę?-zaśmiała się.
-Wspomniałaś, wspomniałaś.-szybko rzuciłam się na śniadanie.
-Słuchaj.. mam sprawę...-zaczęła Cat. 
-Cof sie staffo?-zapytałam z pełnymi ustami. 
-T-tak jakby. Zanim ci powiem, przepraszam, że czytałam twojego sms'a.-powiedziała szybko. Wytrzeszczyłam oczy. 
-Czytałaś moje sms'y!?-wydarłam się. Wiem, że jesteśmy przyjaciółkami, ale błagam, trochę prywatności!
-Wiem, przepraszam! To był tylko jeden sms! Przez przypadek go zobaczyłam... był od Jasona.-odparła. 
Szybko wyciągnęłam telefon i sprawdziłam. Miała rację, to musiał być ten idiota. 
-Przepraszam, że czytałam... 
-Nie przejmuj się-zbyłam ją. 
Kurde... Przecież zerwaliśmy! Zapomniałam o nim i nie chciała sobie przypominać. Czemu zaczął się mnie czepiać!? Przecież pojechał sobie z tą suką do Australii! Całe plany mi zniszczył! Chciało mi się beczeć. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Harry. Odebrałam.
-Halo. Cześć Julie. Masz jakieś plany na dzisiaj? Możemy się dzisiaj spotkać...
Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Cathy szybko podbiegła i mnie przytuliła.
-Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? - Hazza wydawał się przestraszony. Jaki on kochany. 
-Nie... No bo... - kolejna fala płaczu.
-Nie płacz. Wszystko będzie ok. Przyjechać do ciebie? 
-Nie... Nie fatyguj się...
-Zaraz będę.
-Ale...
Rozłączył się. 
-Harry tu zaraz będzie. - powiedziałam dławiąc się łzami.
-Co? - zdziwiła się moja przyjaciółka.
-No... b-bo zadzwonił i chciał s-się ze mną umówić, ale j-ja no wiesz i on ż-że tu przyjedzie - i znów wybuchłam nieopanowanym płaczem. 
-No skarbie, ale nie płacz. Jason to debil. Nie warto na niego marnować łez. 
-No wiem. Powiedz mi coś, żebym o tym zapomniała.-poprosiłam. 
-Hmm.. wychodzę wieczorem z Justinem na kolację. 
-Ekstra! Kto by pomyślał, że będziesz się umawiać z Bieberem..
-Kto by pomyślał, że będziesz się umawiać z Harrym Styles'em.-szturchnęła mnie w bok. 
Zaśmiałam się.
-Ja się z nim wcale nie umawiam... to przyjaciel.-zawstydziłam się i spuściłam głowę, żeby ukryć rumieńce. 
-Na razie. Uwierz mi, znam się na ludziach.-przytuliła mnie jeszcze raz.-Idę na górę, nie będę wam przeszkadzać.-puściła mi oczko i ulotniła się. 
Właśnie stwierdziłam, że... nadal nie jestem ubrana... Boże, jak mnie Harry tak zobaczy to chyba się zabiję! 
Pognałam do swojego pokoju i otworzyłam szafę. Zdecydowałam się na coś w miarę prostego, w końcu nadal jestem w domu. 
Ledwo co zdążyłam założyć bluzkę, a rozległ się dzwonek do drzwi. Świetnie, nawet się uczesać nie zdążyłam! 
Zbiegłam po schodach i spojrzałam przez wizjer w drzwiach wejściowych. To on. Założyłam kosmyk włosów za ucho i otworzyłam. 
-Cześć, Julie.-przytulił mnie. 
-Hej, Harry... nie musiałeś tutaj przyjeżdżać, nic mi nie jest. 
-Nie marudź. Powiedz co się stało. 
Usiedliśmy na kanapie, a ja niechętnie mu wszystko opowiedziałam. Jak na złość, emocje wzięły górę i się rozpłakałam.  Skończyłam wtulona w ramię Hazzy.  On głaskał mnie po głowie i uspakajał.
-No i teraz dostałam od tego palanta sms'a i trochę się boję, bo naprawdę nie wiem co on znowu wymyślił!-dokończyłam swoją historyjkę. 
-Ja pierdol...-przerwałam mu wrogim spojrzeniem.-To znaczy... O...kurde. Co za pedał!
-Masz coś do homoseksualistów?-uniosłam jedną brew do góry. 
-Nie, no jasne, że nie. Po prostu... w głowie mi się nie mieści, że jakiś debil  cie prześladuje. 
-On mnie nie prześladuje...-mruknęłam. 
-A jak inaczej to nazwiesz?!
-No.. normalnie do mnie napisał. Nic takiego...
-Czy ty siebie słyszysz!?-Harry wyglądał na nieźle wkurzonego.
-Co to za krzyki...?-Cathy stanęła na szczycie schodów i spojrzała na nas jak na idiotów. 
-Hazza się wścieka na Jasona.-powiedziałam. 
-Aha, czyli mu powiedziałaś...-dziewczyna zeszła do kuchni i napiła się wody. 
-Uhm.-przytaknęłam. 
-Dobra... w każdym razie nie powinnyście się przejmować. Na razie... w najgorszym wypadku wprowadzicie się do mnie i chłopaków.-Harry się szczerzył. Wytrzeszczyłam się na niego, a Cathy wypluła wodę, którą miała w ustach. Przybiegła do nas.
-Czyś ty oszalał!?-zdziwiła się.
-No co? To super pomysł!-zaśmiał się.-Nie sądzę, żeby chłopcy mieli coś przeciwko. 
-N-no a-ale.. my nie-nie m-możemy!-wyjąkałam. 
-To był tylko pomysł...
-Beznadziejny pomysł. - mruknęła Cat.
-Dobra trudno. Ważne są dobre chęci. Harry to głupek i to już nie jego wina.-zaśmiałam się za co dostałam pstryczka w nos od Loczka. 
-Ej..-mruknęłam pocierając obolałe miejsce. 
Po chwili ciszy Harreh znów się odezwał. 
-Czemu nie chcecie z nami mieszkać?-nie wytrzymał i zapytał o to. Westchnęłam i spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę.
-Uno, jesteśmy dziewczynami. Mieszkanie z piątką facetów nie jest czymś o czym marzymy. Dos, jak u was nocowałyśmy, nie mieliście wolnych pokoi, co zmusiło nas do spania z członkami twojego zespołu. 
-Ale my tego no... Mamy niby jeszcze jeden pokój.   
-Jak to...? - Cathy wydawała się mocno zdziwiona. 
-No, ale ten pokój jest na górze i jest starym biurem. Gdyby wyrzucić stare meble i trochę posprzątać byłby idealny. Raczej się zmieścicie.
-Będziemy musiały się zastanowić. Na razie o tym nie gadajmy. Za dużo jak na rano. Proszę... - jęknęłam.
-...Jest 13.00...-powiedziała moja przyjaciółka. 
Wzruszyłam ramionami. 
-Nieważne... Za to ty powinnaś się ubrać, Cathy.-zachichotałam. 
-Nie.-tupnęła zabawnie nogą i wróciła na górę. 
Oboje z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Co robimy? Skoro poprawił ci się humor, mogę wracać do domu, ale macie bardzo wygodną kanapę.-stwierdził Loczek. 
-Obejrzymy jakiś film.-odparłam i podeszłam do telewizora. Wybrałam komedię romantyczną czym kompletnie dobiłam chłopaka, ale trudno.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Julie and Cathy are here! 
Cieszycie się, huh? Rozdział 10! Jak obiecałyśmy, jest. 
Z okazji dnia niepodległości (tak, świetna okazja) dziś dodamy dwa rozdziały! 
11 pojawi się za pół godzinki mniej więcej. Czekajcie <3

Pozdrowienia *,*



              

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 9 *_*

Julie's POV

Po obiedzie, kiedy Cathy w końcu skończyła pracę, postanowiliśmy wszyscy razem jeszcze przejść się na spacer. Już się ściemniało, ale to nie zniechęciło nikogo z nas. Po drodze również spotkaliśmy resztę zespołu, po których wcześniej zadzwonił Zayn. Całą drogę się śmialiśmy. Dosłownie całą!
Louis każdego napotkanego gołębia nazywał "kuzynem Kevina" i nadawał im imiona. Na dodatek chciał je łapać. Dzień pełen wrażeń.
Ja i Harry szliśmy mniej więcej w środku, Zayn i Cat schowali się z przodu i o czymś tam rozmawiali. Okazało się, że mają wiele wspólnego. Nagle poczułam na sobie czyj wzrok. Rozejrzałam się. Harry, Lou i Niall o czymś zawzięcie dyskutowali. Tak samo jak Cathy, Zayn i Liam. To kto się na mnie gapił?! Zaczęłam patrzeć na ludzi w około. Jakaś baba z psem, dwóch żuli, jakiś dziewczyny, które pokazywały na nas palcami i chłopak. Kurde...to on się na mnie gapił. Zbladłam. Najgorsze jest to, że przypominał mi... Dobra nie ważne. Pewno jak zwykle panikuję. Dla pewności przybliżyłam się do Hazzy i zerknęłam na "nieznajomego" ponownie. Uśmiechał się. Chwilę później zniknął za zakrętem i już go nie widziałam.

* * *
Godzina 21.30. Siedzimy już z Cat w domu. Moją biedną główkę nadaj zakłócał tamten chłopak. Westchnęłam i padłam na kanapę. 
-Co się stało?-zapytała moja przyjaciółka, opierając się o framugę drzwi do kuchni. 
-Jak ci powiem, to nie uwierzysz.-stwierdziłam. 
-Przekonajmy się. Mów.-usiadła obok mnie. 
Opowiedziałam jej trochę o tajemniczym chłopaku. Na koniec spojrzałam na nią poważnym wzrokiem. -Najgorsze jest to... że moim zdaniem to był Jason.-wydukałam. 
Widać było, że dziewczyna się przeraziła. 
-C..co on tu może robić? Przecież miał być w Australii!-wściekła się Cathy. 
Jason to mój były chłopak. Wydawał mi się kiedyś najwspanialszym facetem na świecie. Nie widziałam nic poza nim. Był taki idealny. Przystojny, uroczy, miły i kochany. Fu! Niestety okazał się dupkiem. Pewnego dnia Cat widziała go całującego się z inną. On również ją zauważył. Zaczął ją szantażować. Na szczęście ma przyjaciółka jest dość zaradna i odważna, więc mi o wszystkim opowiedziała. Najpierw, jak idiotka, ochrzaniłam ją, ż mnie okłamuje itd. Dopiero potem zrozumiałam, że ona mnie nigdy nie okłamywała. Następnie chłopak się dowiedział, że wiem i mnie rzucił. Parę tygodni po całym zdarzeniu wyjechał razem z jego nową babką do Australii. Kocham me życie.
-Jesteś pewna, że to on? - chciała upewnić się Cat.
-To znaczy nie jestem na 100% pewna. Było ciemno, a ja byłam zmęczona. Równie dobrze mogłam mieć jakieś zwidy.
-Dobra. Trudno. Ustalmy, że to nie on. - uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
-Wiesz co. Niby jest jeszcze wcześnie, ale jestem na serio zmęczona. - stwierdziłam. - Idę spać. 

Cathy's POV

Kiedy Julie poszła się położyć, włączyłam telewizor i wraz z miską nachos oglądałam jakieś stare i nudne w dodatku telenowele. Debilne, ale pomagają w oderwaniu się od rzeczywistości. To co usłyszałam od mojej najlepszej przyjaciółki nieźle mną wstrząsnęło. Jason zawsze był gnojkiem, ale Julie nie umiała przejrzeć na oczy. Starałam się go w miarę tolerować, dopóki nie zobaczyłam go z niejaką Reackel Harris. To stare dzieje nie ma co się o to głowić. Westchnęłam i zanurzyłam się w świecie absurdu jaki dawały mi te seriale. 
Po niecałej godzinie dowiedziałam się, że Eric jest gejem, ale Jade go kocha, a on nie chce jej zranić, więc udaje jej chłopaka. W tym samym czasie podkochuje się w Benie, służącym Grace, która jest niezłą zdzirą i ciągle stara się wszystkim namieszać w życiu. Jest również wątek z ojcem Eric'a, który zdradza swoją żonę z nauczycielką syna. Pogmatwane, ale wciągające. 
Już chciałam się zbierać do łóżka, kiedy dostałam sms'a. 
Od: Justin_B 
Co powiesz na kolację, jutro wieczorem o 19.30? 
Daj znać ;*
Dobranoc Cathy.
J. xx
Uśmiechnęłam się i szybko odpisałam. 
Do: Justin_B
Z wielką chęcią. Do zobaczenia na miejscu ;> wyślij mi adres.
Dobranoc ;*
C. xx
Autokorekta zmieniła "chęcią" na "chcicą" co wywołało mój głośny śmiech. Szybko zatkałam usta nachosami, żeby nie obudzić Julie. 
Od: Justin_B
Nic ci nie wyślę, będę po ciebie o 19.00.
Mam niespodzianko-propozycję, ale to dopiero jutro. 
Śpij dobrze. 
J. xx
Na to już nie odpisywałam. Oczy same mi się kleiły, więc jak najszybciej weszłam po schodach na górę w stronę swojego pokoju. Zauważyłam, że u Juls pali się światło, dlatego tam weszłam. 
Dziewczyna na wpół przebrana w piżamę leżała na brzuchu na łóżku z twarzą w poduszce. W dodatku cicho pochrapywała.
Zachichotałam. Zdjęłam z przyjaciółki spodnie po czym założyłam jej dolną część stroju do spania. Przykryłam ja kołdrą i zgasiłam światło. Już chciałam wychodzić, gdy telefon Julie wydał z siebie dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam komórkę aby ją wyłączyć, ale przez przypadek... przeczytałam wiadomość. Zbladłam. 
Od: Nieznany
Wiedziałem, że to ty. Widziałem cię. I ją też.
Obie wypiękniałyście, ty przede wszystkim ;)
Mam nadzieję do zobaczenia i dobranoc. 
J. xx 

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Hm... jakby to ująć. Tu w połowie Cathy i w połowie Julie. 
Ta druga opuściła mnie po jakimś czasie, a więc sama musiałam dokończyć.
Aj, oby się podobał, bo mnie ciarki przechodzą *,*
A teraz sprawy organizacyjne:
Za waszą radą założyłyśmy >>>>> aska
Oraz >>>>> twittera
Mam nadzieję, że będziecie wpadać no i pytać nas o wszystko <3
Komentujcie, ponieważ to POTWORNIE nas motywuje! C:

Do następnego ^^
Cathy (Julie)
Ps: Wybaczcie nam, że taki króciutki :C 



piątek, 1 listopada 2013

Kochamy was !

Z tej strony Cathy, chociaż mimo wszystko wiem, że Julie myśli dokładnie to samo.

Dwa słowa : KOCHAMY WAS. Dla osób, które nie ominęły poprzedniego postu i zostawiły po sobie ślad, będziemy pisać bloga aż nam obu palce odpadną, przysięgam.
Dziękujemy za wszystkie te słowa, ja się na prawdę wzruszyłam C:
Wiem, że rozdziały pojawiają się nieregularnie i naprawdę za to przepraszamy, ale mamy dość napięty grafik. Staramy się spotykać najczęściej jak możemy. Wstępnie zapowiadam kolejny rozdział na przyszły tydzień, jak najwcześniej!

Cieszę się, jak wariatka, że jesteście z nami <3

Cathy ;*