poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 10 *u*

Cathy's POV 

"J"?  Biorąc pod uwagę, że był wieczór, a ja już nieco zmęczona, najpierw byłam pewna, że to Justin napisał do Julie. Ale co on miałby od niej chcieć? To nie miało sensu. Poza tym, to był zupełnie inny numer. Walnęłam się w czoło.
Drugą opcją był oczywiście Jason.. To musiał być on.
Stłumiłam w sobie chęć rzucenia telefonem przyjaciółki o ścianę i odłożyłam urządzenie na stolik. Porozmawiam o tym jutro z Juls. Teraz czas na spanie.
Wskoczyłam na szybki prysznic do łazienki po czym przebrałam się w piżamkę.
Zaplotłam włosy w warkocz jak zawsze kazała mi moja współlokatorka. Mówiła, że jak śpię w rozpuszczonych to niszczę je jeszcze bardziej.
Walnęłam się na łóżko z mangą. Tak, czasem lubię poczytać sobie japońskie komiksy. Anime również oglądam. Podoba mi się japońska kultura. Po parunastu minutach zgasiłam światło i wzięłam przykład z Julie. Zasnęłam.

* * *
Julie's POV 

Obudziłam się i przez chwilę nic nie pamiętałam.  
Niestety po kilku sekundach przytłoczyły mnie wspomnienia z wczoraj. Najpierw uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie mą głupotę przy maszynie do shake'ów i Harolda, a potem zmarkotniałam. Głupi gościu wyglądający jak Jason. Zepsuł mi cały tak fajny dzień. Foch! Chwila... Która godzina? Eeee... 11.15. Chyba Cathy ma rację, że jestem potwornym śpiochem. Postanowiłam zobaczyć co tam u niej. Oczywiście, siedziała przy stole i jadła tosty, które pewnie wcześniej przygotowała. 
-Mówiłam ci już kiedyś, że masz słodką piżamkę?-zaśmiała się.
-Wspomniałaś, wspomniałaś.-szybko rzuciłam się na śniadanie.
-Słuchaj.. mam sprawę...-zaczęła Cat. 
-Cof sie staffo?-zapytałam z pełnymi ustami. 
-T-tak jakby. Zanim ci powiem, przepraszam, że czytałam twojego sms'a.-powiedziała szybko. Wytrzeszczyłam oczy. 
-Czytałaś moje sms'y!?-wydarłam się. Wiem, że jesteśmy przyjaciółkami, ale błagam, trochę prywatności!
-Wiem, przepraszam! To był tylko jeden sms! Przez przypadek go zobaczyłam... był od Jasona.-odparła. 
Szybko wyciągnęłam telefon i sprawdziłam. Miała rację, to musiał być ten idiota. 
-Przepraszam, że czytałam... 
-Nie przejmuj się-zbyłam ją. 
Kurde... Przecież zerwaliśmy! Zapomniałam o nim i nie chciała sobie przypominać. Czemu zaczął się mnie czepiać!? Przecież pojechał sobie z tą suką do Australii! Całe plany mi zniszczył! Chciało mi się beczeć. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Harry. Odebrałam.
-Halo. Cześć Julie. Masz jakieś plany na dzisiaj? Możemy się dzisiaj spotkać...
Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Cathy szybko podbiegła i mnie przytuliła.
-Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? - Hazza wydawał się przestraszony. Jaki on kochany. 
-Nie... No bo... - kolejna fala płaczu.
-Nie płacz. Wszystko będzie ok. Przyjechać do ciebie? 
-Nie... Nie fatyguj się...
-Zaraz będę.
-Ale...
Rozłączył się. 
-Harry tu zaraz będzie. - powiedziałam dławiąc się łzami.
-Co? - zdziwiła się moja przyjaciółka.
-No... b-bo zadzwonił i chciał s-się ze mną umówić, ale j-ja no wiesz i on ż-że tu przyjedzie - i znów wybuchłam nieopanowanym płaczem. 
-No skarbie, ale nie płacz. Jason to debil. Nie warto na niego marnować łez. 
-No wiem. Powiedz mi coś, żebym o tym zapomniała.-poprosiłam. 
-Hmm.. wychodzę wieczorem z Justinem na kolację. 
-Ekstra! Kto by pomyślał, że będziesz się umawiać z Bieberem..
-Kto by pomyślał, że będziesz się umawiać z Harrym Styles'em.-szturchnęła mnie w bok. 
Zaśmiałam się.
-Ja się z nim wcale nie umawiam... to przyjaciel.-zawstydziłam się i spuściłam głowę, żeby ukryć rumieńce. 
-Na razie. Uwierz mi, znam się na ludziach.-przytuliła mnie jeszcze raz.-Idę na górę, nie będę wam przeszkadzać.-puściła mi oczko i ulotniła się. 
Właśnie stwierdziłam, że... nadal nie jestem ubrana... Boże, jak mnie Harry tak zobaczy to chyba się zabiję! 
Pognałam do swojego pokoju i otworzyłam szafę. Zdecydowałam się na coś w miarę prostego, w końcu nadal jestem w domu. 
Ledwo co zdążyłam założyć bluzkę, a rozległ się dzwonek do drzwi. Świetnie, nawet się uczesać nie zdążyłam! 
Zbiegłam po schodach i spojrzałam przez wizjer w drzwiach wejściowych. To on. Założyłam kosmyk włosów za ucho i otworzyłam. 
-Cześć, Julie.-przytulił mnie. 
-Hej, Harry... nie musiałeś tutaj przyjeżdżać, nic mi nie jest. 
-Nie marudź. Powiedz co się stało. 
Usiedliśmy na kanapie, a ja niechętnie mu wszystko opowiedziałam. Jak na złość, emocje wzięły górę i się rozpłakałam.  Skończyłam wtulona w ramię Hazzy.  On głaskał mnie po głowie i uspakajał.
-No i teraz dostałam od tego palanta sms'a i trochę się boję, bo naprawdę nie wiem co on znowu wymyślił!-dokończyłam swoją historyjkę. 
-Ja pierdol...-przerwałam mu wrogim spojrzeniem.-To znaczy... O...kurde. Co za pedał!
-Masz coś do homoseksualistów?-uniosłam jedną brew do góry. 
-Nie, no jasne, że nie. Po prostu... w głowie mi się nie mieści, że jakiś debil  cie prześladuje. 
-On mnie nie prześladuje...-mruknęłam. 
-A jak inaczej to nazwiesz?!
-No.. normalnie do mnie napisał. Nic takiego...
-Czy ty siebie słyszysz!?-Harry wyglądał na nieźle wkurzonego.
-Co to za krzyki...?-Cathy stanęła na szczycie schodów i spojrzała na nas jak na idiotów. 
-Hazza się wścieka na Jasona.-powiedziałam. 
-Aha, czyli mu powiedziałaś...-dziewczyna zeszła do kuchni i napiła się wody. 
-Uhm.-przytaknęłam. 
-Dobra... w każdym razie nie powinnyście się przejmować. Na razie... w najgorszym wypadku wprowadzicie się do mnie i chłopaków.-Harry się szczerzył. Wytrzeszczyłam się na niego, a Cathy wypluła wodę, którą miała w ustach. Przybiegła do nas.
-Czyś ty oszalał!?-zdziwiła się.
-No co? To super pomysł!-zaśmiał się.-Nie sądzę, żeby chłopcy mieli coś przeciwko. 
-N-no a-ale.. my nie-nie m-możemy!-wyjąkałam. 
-To był tylko pomysł...
-Beznadziejny pomysł. - mruknęła Cat.
-Dobra trudno. Ważne są dobre chęci. Harry to głupek i to już nie jego wina.-zaśmiałam się za co dostałam pstryczka w nos od Loczka. 
-Ej..-mruknęłam pocierając obolałe miejsce. 
Po chwili ciszy Harreh znów się odezwał. 
-Czemu nie chcecie z nami mieszkać?-nie wytrzymał i zapytał o to. Westchnęłam i spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę.
-Uno, jesteśmy dziewczynami. Mieszkanie z piątką facetów nie jest czymś o czym marzymy. Dos, jak u was nocowałyśmy, nie mieliście wolnych pokoi, co zmusiło nas do spania z członkami twojego zespołu. 
-Ale my tego no... Mamy niby jeszcze jeden pokój.   
-Jak to...? - Cathy wydawała się mocno zdziwiona. 
-No, ale ten pokój jest na górze i jest starym biurem. Gdyby wyrzucić stare meble i trochę posprzątać byłby idealny. Raczej się zmieścicie.
-Będziemy musiały się zastanowić. Na razie o tym nie gadajmy. Za dużo jak na rano. Proszę... - jęknęłam.
-...Jest 13.00...-powiedziała moja przyjaciółka. 
Wzruszyłam ramionami. 
-Nieważne... Za to ty powinnaś się ubrać, Cathy.-zachichotałam. 
-Nie.-tupnęła zabawnie nogą i wróciła na górę. 
Oboje z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Co robimy? Skoro poprawił ci się humor, mogę wracać do domu, ale macie bardzo wygodną kanapę.-stwierdził Loczek. 
-Obejrzymy jakiś film.-odparłam i podeszłam do telewizora. Wybrałam komedię romantyczną czym kompletnie dobiłam chłopaka, ale trudno.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Julie and Cathy are here! 
Cieszycie się, huh? Rozdział 10! Jak obiecałyśmy, jest. 
Z okazji dnia niepodległości (tak, świetna okazja) dziś dodamy dwa rozdziały! 
11 pojawi się za pół godzinki mniej więcej. Czekajcie <3

Pozdrowienia *,*



              

1 komentarz:

  1. Ciekawe co ten jakson chce od julie? :) Ale super dwa rodzdziały jedneo dnia :)

    OdpowiedzUsuń