wtorek, 29 października 2013

Ogłoszenie

Tu Cathy i Julie w dość poważnej sprawie (wybaczcie :C)
W związku, że mamy niewiele komentarzy, na których bardzo, bardzo, bardzo nam zależy, a wyświetleń mamy sporo, chcemy żeby KAŻDY kto przeczytał ten oto post, podpisał się pod nim. 
Nie ważne co napiszecie. Może być wykrzyknik, kropka lub cokolwiek. Naprawdę. Chcemy wiedzieć, że jesteście z nami ^^ 

Myślimy o założeniu twittera i paru innych rzeczach. Ale jaki to ma sens, jeśli nikt nie czyta? 
Piszcie, prosimy :3



Rozdział 8 ;-*

Harry's POV

Julie niechętnie podeszła do lady i zaczęła rozmawiać z, jak podejrzewałem, kierowniczką.
Podbiegł do mnie Zayn.
-Co tak szybko?-zaśmiałem się.
-W sensie?
-Mówiłeś, że gdybyś mógł, przeleciałbyś Cathy.
-Idiota!-syknął i walnął mnie w głowę. Jednak po chwili śmiał się wraz ze mną.
-Wracamy?-zapytał po chwili.
-Nie, zostanę tutaj z Julie. Idź beze mnie.
-Uuuu... i kto tutaj chce kogo przelecieć?
Teraz to on dostał w głowę.

Julie's POV

-Czyli co? Mam pracę? - spytałam
-A czy Britney Spears urodziła się w Missisippi
-Eeeee... tak?
-Jasne, że tak! Każdy to wie!
-No tak....
-Trzymaj! - kobieta podała mi leżący obok fartuszek i czapeczkę z  krową.
Spojrzałam na nią jak na debila.
-Serio?
-Coś nie tak?
-Musze to nosić.
-Nie musisz, ale wtedy to tu nie pracujesz.
Odburknęłam coś pod nosem i założyłam ubranie.
-Dobrze, wyglądasz ślicznie.-czujecie ten sarkazm?-Violetta! Do mnie!-krzyknęła kobieta.
Powoli podeszła do nas dziewczyna z zielonymi włosami i fioletowymi pasemkami. O mój Boże...
-Naucz Julie WSZYSTKIEGO. Jest teraz pod twoją opieką.-wyjaśniła kierowniczka i odeszła.
-No dobra, jestem Viola... um, zaczekaj, dostałam sms'a. -wyjęła komórkę i uśmiechnęła się.
-Mój chłopak czeka na mnie przed galerią, spadam!-pożegnała się i ... wyszła.
Hę? Jakieś żarty chyba!
-Em... pani Cammelson...-szukałam kierowniczki, ale nigdzie jej nie było.
Westchnęłam i podeszłam do lady. Co jest trudnego w obsłudze klientów? Akurat podszedł Harry.
-Woow, wyglądasz... szykownie.-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Wiesz co? Spadaj. Co ci podać?
-Shake'a 1D proszę.
Wywróciłam oczami i ruszyłam do maszyny. To jakieś piekło! Tyle guziczków...
Zaczęłam naciskać wszystko jak jakaś debilka. Jezu, panikuję.
Nagle to coś zaczęło piszczeć, a z wszystkich otworów zaczął płynąć... płyn. Różnokolorowy. Jeny, zepsułam to! Wzięłam mesę kubeczków i zaczęłam przystawiać do wszystkich otworów. Zobaczyłam jakąś wajchę. Może to wyłącza system. Majtanie z całej siły zawsze spoko. Niestety strumień tylko przybrał na sile. Co to za idiotyczna maszyna! Jak to się wyłącza! Rozejrzałam się. Przy ladzie Hazza tarzał się ze śmiechu. Co za debil! Całe ręce miałam ubrudzone w te obrzydliwej mazi. Po chwili dołączyły do nich fartuszek, a potem całe ubranie. Zaczęłam walić nieopanowanie w całe to ustrojstwo.
-Wyłącz się! - wrzasnęłam.
Nagle stało się coś potwornego. Ziemia pod moimi stopami stała się śliska. Straciłam równowagę i przewróciłam się. Jestem do niczego! Tak jak moje życie! Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.  Po chwili poczułam czyjeś ręce na talii. Uniosły mnie i posadziły na blacie. Podniosłam głowę. To Harry. A kogo innego mogłam się spodziewać? Kierowniczki?
-Jestem do niczego...-powtórzyłam tym razem na głos.
Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją kciukiem.
-Nie bredź. Jesteś niesamowitą osobą. Gdyby tak nie było, nie zależałoby mi na tobie.-powiedział z uśmiechem.
-Kłamiesz.-naburmuszyłam się.
-Ja kłamię? Osz ty!-zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem, ale odepchnęłam jego ręce.
-Przestań Harry. Ja tu przeżywam swoją głupotę.-mruknęłam.
-Oj, zamknij się w końcu.- dostałam całusa w policzek.
Uśmiechnęłam się.
-Pamiętaj. Jeśli będziesz potrzebowała kogoś przytulić, zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział.
-Teraz potrzebuje... - stwierdziłam - istnieje duża szansa, że stracę pracę. Chyba pobije jakiś rekord. Pracuję to jakoś 5 - 10 min. Pfff...
-Tak jest - wyszczerzył się i przytulił mnie. Jednak życie nie jest takie okropne.
-Pewno teraz jesteś cały w tej kupie -zauważyłam.
-Trudno.
-Co tu się dzieje?! - usłyszałam głos pani Cammelson.
Właśnie znów wszystko stało się złe. No może prawie. Oprócz tego człeka z masą loczków stojącego obok mnie.
-Czemu wszędzie tu jest masa picia i maszyna jest włączona, a ty miziasz się z jakimś gościem?!
-No bo... - poczułam gulę w gardle.
-Dziewczyna, która miała ją, jak dobrze zrozumiałem, przeszkolić sobie poszła i jak Julie próbowała coś zrobić to tylko rozwaliła maszynę. Przerażeni klienci uciekli. Musiałem ją przytulić, bo dziecko drogie się załamało - wytłumaczył Harold.
-Rozumiem. Ta Violka to mi podpadła. Jak można być tak niekompetentnym! A wracając do ciebie. Nie wyleje cię jeśli posprzątasz to wszystko w 15 min.
-Dobrze. Dziękuje! - podskoczyłam.
-Ok. Czas start! - kobieta odeszła.
Nagle doszłam do potwornego wniosku.
-Jak ja mam to posprzątać w 15 min. ?! - spojrzałam przerażona na chłopaka.
-Chodź, pomogę ci.-zaczęliśmy zbierać najpotrzebniejsze rzeczy. Całe szczęście, że nikogo prócz nas tutaj nie było. Weszłam na zaplecze i rzuciłam w Harry'ego kilkoma szmatkami. Dostał w twarz, wyglądał komicznie, co wywołało mój śmiech.
-Oj, już cicho. Zróbmy to.
Zaczęliśmy to wszystko wycierać i chlapać się wodą. Po około 20 minutach wszystko błyszczało. Mimo, że mieliśmy lekkie opóźnienie, moja szefowa była zadowolona. Przytuliłam mocno chłopaka.
-Dziękuję za dziś. Jesteś wspaniały.
-Ja wspaniały? To ty jesteś wspaniała.
-Ty bardziej.
-Ty straszniej.
-Ty jeszcze straszniej.
-Oj zamknij się już!-przytulił mnie.
-Oh, jak słodko. Koniec roboty na dziś. Jesteś wolna. Przyjdź po jutrze.-powiedziała pani Cammelson.
Stwierdziliśmy, że pójdziemy do Cathy i przy okazji coś zjemy.

Cathy's POV
*W tym samym czasie*
Sama w to nie wierzyłam, ale dostałam robotę. Poznałam tam Alex, która ma zmianę razem ze mną. Jest zajebista! Przez cały czas chodziłyśmy od stolika do stolika i komentowałyśmy klientów.
Obsługiwałam właśnie jakiegoś faceta, gdy złożył zamówienie, oddałam karteczkę do kuchni. Przybiegła do mnie moja nowa kumpela.
-Ten gościu ma rozpięty rozporek!-zapiszczała dziewczyna wskazując na mojego klienta.
-Rzeczywiście... o mój Boże! Wystaje mu tamtędy koszula!-zaśmiałam się. Prawie turlałyśmy się po podłodze. Nagle Alex spojrzała gdzieś za moimi plecami.
-Czy to nie Justin Bieber?
Odwróciłam się szybko i na prawdę, to był on. Podeszłam do niego.
-Hej, co tu robisz?-przytulił mnie.
-A tak, przyszedłem cię odwiedzić... stęskniłem się.-przyznał z rumieńcami na policzkach.
-Awww...-usłyszałam gdzieś za mną. Alex chowała się w krzakach i nam przyglądała. Zachichotałam.
-Jesteś zbyt uroczy.-stwierdziłam.
Chłopak usiadł przy stoliku niedaleko. Obsługiwałam go przy okazji z nim gadając. Opowiadał mi o swojej nowej płycie. Nie wiem dlaczego, strasznie mnie to nudziło.
-Mogę zamówić?-usłyszałam gdzieś z tyłu. Podeszłam do klienta nawet nie patrząc.
-Oczywiście, ... Zayn?
-Miło cię znowu widzieć.-oparł głowę o rękę i uśmiechnął się.
Odwzajemniłam to.
-Co u Hazzy i Julie?
-Jak to u nich. Harry postanowił ją wspierać w nowej pracy, więc też chciałem z tobą posiedzieć.-aż mu oczy błyszczały.
-Oooo... weź, bo się zarumienię.-poczochrałam go po czuprynie.
-Zamówienie do stolika nr. 4!-krzyknął Eliott, nasz kucharz. Zabrałam jedzenie i zaniosłam Justinowi.
-Kto to?-spytał oschle.
-Ale, że kto?
-Ten tam.-wskazał mulata.
-O, to Zayn.
-Skąd go znasz?
-Hm.. teoretycznie przez Julie. Czemu pytasz?
-To twój chłopak?
-Nie! Oczywiście, że nie! Co, jakieś przesłuchanie?
-Nie, oczywiście, że nie. Wiesz, że ciągle na ciebie patrzy?-jego ton się nie zmieniał.
Zerknęłam na chłopaka, który siedział parę stolików dalej.
-Może... w końcu to mój kolega..
-TYLKO kolega?
-Uh! O co ci chodzi?!
-O nic.-uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił oczko. Westchnęłam i poszłam po zamówienie Zayna. W drzwiach spotkałam Julie i Harry'ego.
-O, cześć.
-Heeej! Przyszliśmy na obiad!-zachichotała Juls.
-Miło mi. Dosiądźcie się do Zayna.
Tak też zrobili. Przez cały czas z nimi rozmawiałam, a po jakimś czasie, zauważyłam, że Justin już wyszedł. Nawet nie zauważyłam kiedy. Zrobiło mi się głupio, kompletnie go olałam...

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Tu po raz kolejny Julie i Cathy. Męczą nas już te rozdziały!
Mamy tyle pomysłów na dalszą część, ale musimy jeszcze napisać wszystko jak w tym rozdziale.
W każdym razie, ten rozdział nam się podoba. Jest taki przyjazny :3
Piszcie co myślicie ^^

See you C;



czwartek, 24 października 2013

Rozdział 7 :D

Julie's POV

-Julie wstawaj - poczułam jak ktoś mnie szturcha.
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam pochyloną nad sobą Cathy.
-Nie! Śpię! - stwierdziłam i zakryłam się kołdrą.
-Zamknij się bo obudzisz Harry'ego!
Odburknęłam coś pod nosem.
-No weź, zrobiłam śniadanie...
Niechętnie wstałam. Zaczęłam zataczać się do drzwi. Prawie stanęłam na Haroldzie, który naprawdę przeuroczo wyglądał śpiąc. Cathy zachichotała.
-Uważaj, idiotko, bo mu zmiażdżysz głowę.
-Oj tam, oj tam...
Powoli zeszłyśmy na dół. W salonie na stole zastał mnie cudowny widok.
-Oooo... mniam!-wydarłam się.
-Ciszej! Chłopcy jeszcze śpią.
-A tak w ogóle, dlaczego obudziłaś mnie tak wcześnie?-mruknęłam zła gryząc gofra. Cat poszła do kuchni po czym wróciła z jeszcze jednym talerzem jedzenia.
-Jest 8.00, a my musimy iść do pracy.-odparła. Otworzyłam szeroko oczy i wyprostowałam się.
-O mój Boże! Zapomniałam! Jaka ze mnie debilka!-krzyknęłam i ponownie zostałam zganiona przez moją przyjaciółkę.
-Co to za krzyki... żarcie!-Niall zaspany zszedł ze schodów i rzucił się na gofry.-Kto zrobił?
Cathy podniosła rękę  z uśmiechem.
-Już nigdy cię stąd nie wypuszczę!-zaśmiał się blondyn.
Następny zszedł Louis i usiadł koło mnie.
-Dobrze mi się spało, Cat ma bardzo wygodny brzuch.-zachichotał. Spojrzałam na niego przerażona. Później na przyjaciółkę.
-N-ni-nic-c z tych rze-rzeczy!-zająkała się dziewczyna. Zalała się czerwienią. Lou wybuchnął śmiechem.
-Mieliśmy mały problem z ustaleniem kto gdzie śpi, więc skończyło się na spaniu razem na materacu.-wytłumaczył. Zaczęłam się brechtać jak idiotka. Tylko ja. Wyobraziłam sobie tą scenkę i jakoś mnie rozbawiła.
-Okej, w każdym razie, my musimy się zaraz zbierać. Mamy robotę, a trzeba jeszcze jechać do domu i się przebrać.-stwierdziła Cathy.
-Jaką robotę?-zapytał Harry schodząc ze schodów. Pomachałam mu. Odwzajemnił to i z uśmiechem usiadł obok.
-Praca, Hazz.-odpowiedziałam.
-Gdzie pracujecie? Może do was wpadniemy?-zaproponował Niall.
-Ja w Nandos, a Julie w Milkshake city.-powiedziała Cat.
-Ale super!-zaśmiał się blondasek.
Teraz przyszedł Liam. Zaraz po nim zaspany Zayn.
-W tym domu nie da się porządnie wyspać...-mruknął zły, ale i tak się uśmiechał.
Skończyłam jeść. Byłam napchana. Zawsze tak jest, gdy robi śniadanie (czyli jak zwykle).
-Ok! To my lecimy! - zawołała moja przyjaciółka.
-Czekajcie, podwieziemy was.- zaproponował Lou - Raczej nie będziecie latać w samych męskich koszulkach po mieście.
-Hmmm rzeczywiście... To by było dziwne...-zauważyłam
-Julie, ty zawsze jesteś dziwna -skomentowała Cathy.
Kopnęłam ją.
-Dobra, to wy się ogarnijcie czy coś, a my w tym czasie zjemy - powiedział Liam.
-Jak mamy się ogarnąć, jak nic nie mamy? - spytałam.
Harry wstał i chwycił gofra w rękę.
-Chodźcie za mną.
Zaprowadził nas do łazienki.
-Bardzo będziecie się brzydzić mojego grzebienia? - spytał.
-Ja nie, nie wiem jak Cathy...-spojrzałam na przyjaciółkę.
-Ja też nie.
-Ok to dobrze. Niestety żadnego make up'u, ani innych takich kosmetyków nie mamy, więc musicie sobie jakoś poradzić. - wyszczerzył się.
-Jakoś damy radę. To... idź już sobie. - Cathy wypchnęła chłopaka za drzwi.
Umyłyśmy się i uczesałyśmy. Grzebień parę razy utknął mi kudłach, ale z pomocą czerwonowłosej, jakoś je okiełznałyśmy.
Po skończonej operacji wróciłyśmy do kuchni.
-Ok! Wychodzimy? - spytał Zayn.
-Ty też? - spytał zdziwiony Hazza
-A czemu nie?
-Ok,ok.
Wyszliśmy i zajęliśmy miejsca w samochodzie. Harry usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy.
-Wiecie, że Cathy też umie kierować? - powiedziałam.
-Serio? - zdziwili się chłopcy.
-Nom i jeszcze jeździ całkiem nie źle. Ja niestety kompletnie nie umiem. Załamała się psychicznie, kiedy próbowała mnie nauczyć.-odparłam dumna z przyjaciółki. Poklepałam ją po plecach, a ona zmieszana patrzyła w okno.
-Masz samochód?-zapytał Zayn.
-Em.. nie. Nie za bardzo mam za co kupić sobie maszynę.. dlatego między innymi chcę zarobić.-mruknęła.

Cathy's POV 

Boże, ona mnie zawstydza! Chcę już stąd wysiąść. Na szczęście moje modły zostały wysłuchane i podjechaliśmy pod dom. Bez zaproszenia, chłopcy weszli do środka. No co jest?
-To... usiądźcie sobie gdzieś, a my zaraz wrócimy.-Julie pociągnęła mnie na górę do pokoju.
Moja przyjaciółka założyła jak zwykle coś na luzie i w jej stylu. Uwielbiałam ją w tej bluzie i z tą torbą. Wyglądała słodko. Ja nie za często ubierałam się tak kolorowo. Ze względu na moje włosy, wyglądałabym jak tęczowa petarda.
Założyłam więc normalne jeansy i mój ukochany sweter. Zeszłyśmy do Zayn'a i Harry'ego..
-Dobra gotowe już? Zawieziemy was. Jest 9.15, a o której zaczynacie?- spytał Hazza.
-O 10... - odparła Julie
-No to trzeba się śpieszyć!
Wybiegliśmy z mieszkania z powrotem do auta, a Harry ruszył z piskiem opon. Po 20 minutach dojechaliśmy pod centrum handlowe. Niestety, na nasze nieszczęście, były korki. Czemu nie mogliśmy iść na piechotę? Zayn i ja poszliśmy do Nandos, a Loczek i Julie do Mikshake city. Czułam się trochę niezręcznie. O niczym nie rozmawialiśmy.
-Jaki chciałabyś mieć samochód, gdybyś mogła?-zapytał w końcu mulat.
Zastanowiłam się chwilę.
-Starego Forda Mustanga . Najlepiej czarnego.
Doszliśmy w końcu do Nandos. Tam Zayn pożegnał się ze mną całusem w policzek i poszedł po Hazzę.

Julie's POV

Zayn i Cathy sobie poszli. Zostałam z Harry'm. Byłam strasznie zdenerwowana. Jeszcze odwalę coś idiotycznego...
-Co zestresowana? - spytał chłopak.
Pokiwałam głową.
-Nie martw się. Będzie dobrze. - uśmiechnął się.
Zobaczyłam szyld Milkshake City. Wydałam z siebie dziwny jęk.
-Spokojnie - przytulił mnie.
Znów pokiwałam głową i przełknęłam ślinę.
-Ok! Masz tam iść i rozwalić system! -  popchnął mnie do środka.
-Nie, nie chcę! Aaaaa!
-Będę cały czas z tobą więc nie marudź.
-No ale....
-Właź!
Znalazłam się w środku lokalu.
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Hm... Rozdział krótki, nudny i do dupy. Ale jest.
Oby nie był tak okropny jak podejrzewamy. Coś trzeba było o tym napisać.
Początki są zawsze najgorsze <3
Piszcie co myślicie

See you *_*
Julie & Cathy

środa, 23 października 2013

Rozdział 6 :3

Cathy's POV

-Harry! - wrzasnęli wszyscy i rzucili się w jego stronę.
-Fuj! Idźcie sobie z tę śmietaną! - Hazza odepchnął ich.
-No daj ryjka! - powiedział szatyn w bluzce w paski.
-Nie! Umyjcie si-darł się lokaty.
Cała czwórka wybuchła śmiechem i w końcu weszliśmy do domu. Harry obiął Julie w pasie, która swoją drogą była cała czerwona.
-To jest Juliett, a to Catherina. Mówiłem wam o nich.-odparł chłopak Pomachałam im i się uśmiechnęłam.
-Loui jestem.
-Niall.
-Liam.
-Zayn.-boże, jakie ten chłopak miał cudowne oczy!
Najbardziej przypadł mi do gustu właśnie on. Zawsze leciałam na chłopaków z ciemną karnacją. Jezu, jaki on był nieziemsko przystojny!
Nagle pomyślałam sobie o Justinie, a mój smile znów wypełzł na twarz.
Udaliśmy się wszyscy do salonu. Na kanapie usadowiłam się pomiędzy Zaynem i Louisem, a Julie oczywiście przy zielonookim. Słodko razem wyglądają.
-Co powiecie na Horror?-zaproponował Lou.
-Przecież będziesz się bał.-walnął go w głowę mulat.
-Nie! Chyba ty! -zaprotestował szybko pasiasty i obraził się na Zayna co wywołało mój śmiech.
-Dobra, mi pasuje - odparłam.
Wszyscy się zgodzili.

Julie's POV

Nigdy nie lubiłam horrorów. Zgodziłam się na film, bo nie chciałam wyjść na idiotkę. Zawsze się boję, wrzeszczę i tulę się do wszystkiego dookoła. Przez tydzień po oglądaniu Cathy się ze mnie śmieje. Zmarszczyłam brwi. Jeszcze skończę przytulona do nogi od stołu i Harry się załamie, i nigdy więcej nie będzie się chciał za mną umówić, i popadnę w depresje.
-Co jest? - Harold szturchnął mnie w bok.
-Nic, nic.
-Powiedz mi. Nie wstydź się.
-Babskie sprawy.
Hazza rozszerzył szeroko oczy.
-Aha... no to.... eee.... - zaczął się jąkać. Zamrugał parę razy.
Jaki z niego słodki idiota.
-Dobra! No to włączamy! - zawołał Liam - Niall! Podnieś tyłek i włącz.
-Czemu ja?! Louis idź ty!
-Nie! Może nasz zakochany?
-Zamknij się! Zayn ty włącz!
-Nie chcę mi się!
-Dobra, to ja pójdę. - Cathy wstała i wzięła płytę z stołu.
Po chwili z głośników sporego telewizora wydobył się głośny krzyk. Pisnęłam i schowałam się za Harry'm. Fajnie się zaczyna...
Chłopak otulił mnie ramionami. Może nie będzie tak źle... Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się.
Jak dobrze, że chociaż on tu jest. Rozejrzałam się. Zauważyłam moją przyjaciółkę z mocno zaskoczoną miną. Przytulali się do niej przerażeni Lou i Zayn. Dziewczyna delikatnie klepała obu po plecach.
-Oni tak zawsze. Teraz siedzą koło niej, ale zazwyczaj tulą się do któregoś z nas. -szepnął do mnie Hazza.
-Aha...
Film leciał dalej. Początek nawet nie był taki straszny, ale jak się rozkręcił to była masakra. Wszędzie latała krew, a ja myślałam, że się popłaczę. Cały czas byłam kurczowo przytulona do loczka. Chłopak również nie puszczał mnie ani na chwileczkę.
W końcu film się skończył. Tak naprawdę nie chciałam tego, bo było mi bardzo przyjemnie.
-To może teraz zagramy w butelkę? - zaproponował Zayn, gdy już odczepił się od Cathy.
-Jasne, pójdę po nią.-zaoferował Liam. Po chwili już wrócił z pustą po wódce. Usiedliśmy w kółku,a ja  wylądowałam pomiędzy Louisem a Hazzą. Pierwszy kręcił Niall. Wyadło na Liama.
-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie!-chłopak zaklaskał.
Blondyn chwilę się zastanowił.
-Wyjdź na dwór w samych gaciach i krzyknij, że od dziś będziesz chodził w samej bieliźnie.-wyrecytował, a reszta wybuchła śmiechem. Może nie było to bardzo oryginalne, ale jakie zabawne!
Liam po chwili małej załamki, wyskoczył przed dom i zrobił co miał zrobić. Cały czas się idiotycznie chichrałam, podobnie jak moja przyjaciółka.
Li wrócił i zakręcił. Wypadło na Louisa. Wybrał wyzwanie.
-Powiedz wszystkim, jaki jest twój ulubiony serial.
-Co?! Nie! Nie zrobię tego! Obiecałeś, że nikomu nie powiesz!-Lou zrobił się cały czerwony. Jak włosy Cat.
-No dawaj, inaczej wymyślę ci coś gorszego, a wiec, że to mi zawsze się zwierzałeś...
-Nienawidzę cię...-mruknął Loui. Wziął głęboki wdech.
-Vi....-szepnął to tak cicho, że nikt nie usłyszał.
-Co? Co? Nie dosłyszałam...-droczyła się z nim Cathy.
-Violetta!-wykrzyczał biedny szatyn i położył się.
Znów wybuch śmiechu. Kiedy się uspokoiliśmy, Louis zakręcił i wypadło na Harrego.
-Wyzwanie.-odpowiedział.
-Daj mi swojego buta.-poprosił pasiasty.
-Co? Po co ci mój but?
-Nie gadaj tylko dawaj.
Jak poprosił, tak loczek zrobił. Louis wlał tam pół puszki Coli po czym podał Hazzie.
-Wypij.-wyszczerzył się. Brunet zbladł.
-No chyba cię powaliło!
-Pij! Pij! Pij!-wszyscy krzyczeli. Nie mogłam przestać się śmiać.
W końcu smutne Hazziątko wypiło parę łyków tego cholerstwa. Wyrzucił gdzieś w kąt pustego obuwia i przytulił się do mnie.
-To było straszne!-jęknął. Pogłaskałam go po łebku.
-Dla pocieszenia powiem ci, że masz super włosy.-poczochrałam go.
Harry zakręcił i wypadło na mnie.
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.-odpowiedziałam.
-Jaki masz dziś na sobie stanik?-poruszył śmiesznie brwiami.
Spaliłam się. Totalnie czułam jak płoną mi policzki.
-E..em... cza-cza-czarny....-mruknęłam. Chłopak przygryzł wargę, co wyglądało cholernie seksownie.
Ja zakręciłam i wypadła Cathy.
-Wyzwanie.-odpowiedziała moja przyjaciółka.
-Hm... zdejmij spodnie i załóż na głowę.-zaczęłam śmiać się jak szaleniec z jakiegoś horroru. Rozległy się głośne odgłosy chłopców.
Dziewczyna westchnęła i wstała. Powoli ściągnęła jeansy po czym założyła je na łeb. Wyglądała jak hipis.
Usiadła z powrotem, a moim oczom ukazał się widok Zayna gapiącego się na jej nogi. Skarciłam go wzrokiem. Nie ma gapienia się na moją najlepszą przyjaciółkę bez mojej zgody!
Cathy zakręciła i wypadł Niall. Dziewczyna zapytała go ile je dziennie na co odpowiedział:
-Przynajmniej 5 posiłków, jak normalny człowiek, i 10 razy pomiędzy nimi.
Dziewczyna spojrzała na niego błagalnie.
-Oddaj mi swój metabolizm!
Niall zakręcił ponownie i wypadł Zayn.
-Pytanie.-odparł.
-Gdybyś mógł, kogo przeleciałbyś w tym pokoju?-uśmiechnął się łobuzersko.
Zastanowił się chwilę. Jego wzrok przeleciał przez wszystkich zatrzymując się na czerwonowłosej.
-Cathy.-odpowiedział uśmiechając się do niej zawadiacko. Dziewczyna zarumieniła się.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
-Wybacz, ale Cathy ma chłopaka.-odparłam mrugając do przyjaciółki, która stała się jeszcze bardziej czerwona.
-To nie jest mój chłopak!
-JESZCZE nie jest.-podkreśliłam.
-Uuuu... kto to taki?-zaśmiał się Louis.
-Pan Bieber.-wyjaśniłam. Cat schowała twarz w dłoniach.
-Wow! Złowiłaś Justina Biebera!-krzyknął Harry.
-Oj już jej nie dręczcie, cała się speszyła, biedactwo.-Zayn pogłaskał ją po plecach.
* * * 
Cathy's POV

Właśnie zamierzałyśmy się zbierać. Była już pierwsza w nocy, a my jutro idziemy do pracy. Najgorsze było, że Louis wyciągnął whiskey i wszyscy oprócz Liama byliśmy już lekko podpici. 
-Dooobra! My musimy uciekaać!-wrzasnęła Julie. Pokiwałam głową i chwiejnie wstałam.
-O nie, nie, nie. Ależ wy głupiutkie. O tej porze po mieście chodzą dziwne typki. Nie puścimy was.-schlany Niall obiął mnie i karcąco pokiwał palcem. Zaśmiałam się.
-Możecie zostać tutaj. Cat prześpi się u Loui, bo ma duży pokój, więc się zmieścicie, Julie u Harry'ego-zaproponował Liam. 
-Nieee... nie chcę robić kłopotu...-mruknęła Jules. 
-Żaaaden kłopot, słonecz-czko.-zaczkał Niall.
Po dość długiej kłótni, niestety się zgodziłyśmy. Siedziałam właśnie pod prysznicem w pokoju u Louisa. Dziwnie się czułam z myślą, że będę u niego spać. Ledwo go przecież znam. Jednak jest świetnym facetem. Kompletnie zwariowanym.
Wyszłam z pod wody i ubrałam koszulkę Lou i swoją bieliznę, po czym wyszłam z pokoju. Louis rozłożył materac na podłodze i właśnie kładł kołdrę. Od razu rzuciłam się na posłanie.
-Mmmm! Ale miękko!-zaśmiałam się.
-Co ty robisz, bąblu?-brechtał się chłopak.
-Hmmm... niech pomyślę... gram w golfa? No spać idę, głupku.-mruknęłam kładąc się na poduszce. 
-O, nie! Ja tu śpię. Ty, tam-wskazał na łóżko. 
-Chyba cię powaliło!-spojrzałam na niego zaskoczona. Pasiasty zaśmiał się ponownie i wziął mnie na ręce po czym rzucił na łóżko. Nie miałam czasu nawet ruszyć ręką kiedy on zgasił światło i padł na materac.
-Tak się nie bawię!-szepnęłam zła i energicznie wstając zrzuciłam go z materaca. Położyłam się na posłaniu, ale mój spokój nie trwał długo. Na mnie położył się Louis. Jest taki cięęęęęężki!
-Lou, złaaaaź!-warknęłam.
-Nie, chyba, że pójdziesz spać na łóżku.-pyskował.
-Chyba śnisz!-już oboje się śmialiśmy. Ktoś walił nam w drzwi. 
-Ciszej tam!-usłyszałam krzyk Liama. Śmialiśmy się troszkę ciszej. Skończyło się tak, że oboje zasnęliśmy na jednym materacu.
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Powrót Julie i Cathy! Chodź w sumie nigdzie nie zniknęłyśmy...
W szkolę cisnął, ale napisałyśmy rozdział 6. Podoba się?
Czekajcie na kolejny, przysięgam, że będzie szybko! 

Pozdrowienia od nas <3

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 5 C:

Julie's POV

Cathy wyszła. Zostałam sama. Kurde... nie fajnie... Dopiero teraz poczułam stres w pełnej okazałości. Padłam na kanapę. Hmmm.. Nie mam się w co ubrać. Gdyby Harry powiedział mi przynajmniej gdzie idziemy.  Załamka. Dobra! Muszę zebrać. Wstałam i włączyłam radio. Podeszłam do szafy. Zaczęłam grzebać. Nic nie ma! Nie poddam się bez walki! W końcu po jakiś 15 minutach wybrałam.
Szybko się ubrałam, uczesałam i pomalowałam. Nie lubię mocnego makijażu, więc jak zwykle nałożyłam tylko trochę. Aaaaaa! Stres narasta. Kurde. Głodna jestem. Poszłam do kuchni i wzięłam sobie Bakusia. Był pyszny. Teraz mi musi jechać z buzi. Umyłam zęby. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze 15 min. Usiadłam na kanapie. Zaczęłam gapić się w okno. Czemu ja się tak denerwuje! Przecież to tylko randka. Nigdy się przecież randką nie stresowałam. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Mimowolnie pisnęłam. Podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Ostatni raz go widziałam na imprezie. Ciekawe jak teraz wygląda... Otworzyłam i zobaczyłam coś czego się niezbyt spodziewałam...
Chłopak wpadł na mnie.
-Harry co ty robisz?- spytałam zdziwiona.
-O! Cześć - uśmiechnął się - eeee... robię sobie piruety. Długo nie otwierałaś.
-Jesteś nienormalny
-Ups. No to co. Idziemy? 
-Jasne - szybko wyszłam.
-Nie przyda ci się torebka?
-Sorry... jestem idiotką... zaraz wracam. 
Szybko pobiegłam po ów rzecz. Po chwili wróciłam
-Masz już wszystko? - uśmiechnął się Harry
-Tak chyba mam. 
-No to.. zapraszam panią do samochodu 
Podeszliśmy do czarnej Mazdy mx 5.  Jak ja to rozpoznałam?! Za dużo przebywania z Cathy... Hazza otworzył mi drzwi. Rozsiadłam się wygodnie i po chwili dołączył do mnie. Ruszyliśmy.
-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?! - zapytałam.
-Nie
-No, ale weź powiedz!
-Nie
-No proszę! 
-Nie.
-No, ale weź! Mi nie powiesz? Proszę cię! 
-Nie
-Czemu nie? Bardzo ładnie proszę!
-Nie 
-Bo się fochnę!
-Nie i nie próbuj mnie przekonywać. Już nie długo się przekonasz.
Przez chwilę milczałam udając obrażoną.
-Julie... Nie denerwuj się. To ma być niespodzianka. - Chłopak zaczął mnie tarmosić po włosach.
-A na pewno fajna niespodzianka?
-Na pewno.
-Ok. Mam nadzieję - uśmiechnęłam się
Po ok. 15 min dojechaliśmy. Zdziwiłam się, że znaleźliśmy się w lesie. Harreh uśmiechnął się na widok zachodzącego słońca. 
-Co my robimy w lesie?-zapytałam. Chłopak wyciągnął koszyk z bagażnika i uśmiechnął się. Rany, te cudowne dołeczki!
-Piknik.-odparł loczek. No wow, nie zorientowałam się. Szliśmy chwilę, aż zatrzymaliśmy się na polance.

-Boże, jak tutaj pięknie...-szepnęłam. 
-No wiem.-zaśmiał się Harry. Wywróciłam oczami i dałam mu buziaka w policzek. Usiedliśmy na kocyku, który chłopak rozłożył. 
Był bardzo słodki. Z kotkiem. Pogłaskałam go, a loczek się śmiał.
-No co? Jest uroczy.-udałam, że kot mruczy. 
Zaczęliśmy jeść i tak mniej więcej minęło półtorej godziny. Była 19.30, a my leżeliśmy obok siebie i gapiliśmy się w chmury.
-O patrz! A tam widzę słonia na deskorolce!-krzyknął mój towarzysz.
-Wcale nie! To jest ryba na huśtawce!-zaprzeczyłam.
Wybuchliśmy śmiechem. Uwielbiam spędzać z nim czas. Wiem to od dziś. Jest genialny. 
-Julie, mogę cię o coś spytać?-zaczął chłopak.
-Jasne.
-Umówisz się ze mną jeszcze kiedyś?
Miał taki śliczny błysk w oku. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
-Pewnie, że tak. 
* * *
Wracaliśmy właśnie do domu. Uśmiechaliśmy się, chociaż jechaliśmy w ciszy. Byliśmy już blisko mojego mieszkania, a nie chciałam rozstawać się z Harrym.
-Hej, mam kolejne pytanie.-zaczął chłopak.
Zaśmiałam się.
-Tak?
-Może zabierzemy Cathy i pojedziemy do mnie? Poznasz moich przyjaciół....-zaproponował.
-Jasne, że chcę! Już się nie mogę doczekać! Tylko zaczekaj, zadzwonię do Cat. Nie wiem czy wróciła już od "Biebera".-mruknęłam.
Na szczęście, moja przyjaciółka od godziny siedziała w domu. Podjechaliśmy pod nią. Kiedy była już w samochodzie, ruszyliśmy dalej.
-Ej, a tak w ogóle, gdzie my jedziemy?-zapytała nagle czerwonowłosa. Harry wybuchł śmiechem.
-Do mnie.-odpowiedział. Dziewczyna wzruszyła ramionami i posłała nam uśmiech. 
W radiu zaczęła lecieć "One Way Or Another" i wszyscy razem zaczęliśmy się brechtać i śpiewać. Zawsze wiedziałam, że Cat ślicznie śpiewa, ale ja wyję jak kot. Harry strasznie się ze mnie śmiał.
W końcu dojechaliśmy do dość dużego domu. Byłam lekko zestresowana. Cathy nie wyglądała na taką. Zastanawiałam się, czy reszta One Direction też jest tak walnięta jak Hazza. Dowiedziałam się o tym, gdy otworzyła nam czwórka umazanych bitą śmietaną facetów.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Hejoooooo! <3 
Tu Julie!  Mój rozdział!
 Cathy niby siedzi obok i wytyka mi błędy, ale to się nie liczy! 
Mam nadzieję, że się spodobał :D 
Komentujcie!!!!! Chcemy wiedzieć, czy wam się podoba, czy nie! 
PS Pozdrowienia dla Moniki! <3 :D B)






niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4 *,*

Cathy's POV

Wiecie, jakie to jest uczucie być wielką fanką kogoś, a któregoś dnia szykować się na randkę z tym kimś? Ja wiem. I choć nie mogę się doczekać, to okropne uczucie.
Spojrzałam na Julie, która siedziała obok mnie.
-A co jak mu się nie spodobam? Przecież co taki świetny facet może widzieć w takiej dziewczynie jak ja? Nic.-mruknęłam smutno i podciągnęłam kolana pod brodę. Zostałam mocno walnięta w głowę.
-Ała! Za co to było!?-warknęłam.
-Za głupotę. Chodź, zrobimy cię na bóstwo.-moja przyjaciółka się uśmiechnęła.
-Dzięki. Czemu ty wcale się nie stresujesz?
-Żartujesz sobie? Jestem kłębkiem nerwów, ale powtarzam sobie, że jeśli coś pójdzie nie tak, to w sumie nic szczególnie przerażającego się nie wydarzy.-wytłumaczyła dziewczyna. Za to ją kocham. Zawsze znajdzie jakieś światełko w tunelu.
Juliett wepchnęła mnie siłą do łazienki.
-Maluj się i oszczędnie z kolorami.-poinstruowała mnie co wywołało u mnie śmiech.
Najpierw wzięłam prysznic i umyłam włosy. Trochę je skręciłam przy suszeniu.
Jak kazała pani nauczycielka, nałożyłam tylko przezroczysty błyszczyk i oczy lekko machnęłam czarną kredką.
-Łap, Justin oszaleje.-przyjaciółka podała mi ubrania.
-Jesteś wielka!-przytuliłam ją. Zaczęłam się przebierać. Chociaż nie przepadałam za szalami, ten bardzo mi pasował. Nie miałam serca go zdejmować.
Wyszłam z łazienki.
-Pięknie wyglądasz. A za nim wyjdziesz...-Julie psiknęła mnie perfumami. Kichnęłam, a ona się zaśmiała.-Kocham jak kichasz, to takie słodkie. Kichnij przy Justinie!
-Chyba cię pogięło!-wybuchłam śmiechem wraz z nią. Na zegarku była 16.45, więc miałam jeszcze trochę czasu. Usiadłam obok przyjaciółki.
-A ty? Co zakładasz?-zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Harry robi jakąś "niespodziankę". Kompletna zaćma. Nie wiem co będziemy robić. A co jak pójdziemy na jakąś imprezę, a ja założę spodnie? Ehh!-jęczała.
Chciałam jej coś doradzić, ale zabrzmiał dzwonek do drzwi. Pisnęłam i schowałam głowę w dłoniach.
-Debilko, idź otworzyć!-zaśmiała się Julie. Pokręciłam głową. Niepewnie wstałam i zeszłam do salonu. Poprawiłam włosy w lustrze i otworzyłam drzwi.
Justin się uśmiechnął. Od razu odwzajemniłam ten gest.
-Cześć.-przywitałam się.
-Hej, ślicznie wyglądasz.-dostałam całusa w policzek.
-Dziękuję, ty też niczego sobie.-nagły przypływ pewności siebie. Oby towarzyszył mi przez cały wieczór.
Wsiadłam do jego samochodu. Potwornie spięta.
A wysiadłam? Spokojna i wyluzowana. Przez  całą drogę Justin mnie rozśmieszał i zaczepiał co wywoływało mój śmiech. Słuchaliśmy jego piosenek, a on śpiewał je fałszując. To było przezabawne.
Dojechaliśmy do kręgielni. Teraz Jus wyglądał na spiętego.
-Cathy, strasznie cię przepraszam. Kiedy moi kumple dowiedzieli się, że zaprosiłem cię na randkę, postanowili koniecznie przyjść i cię poznać. Nie zdziwię się jeśli siedzą w środku. Jeżeli chcesz, pojedziemy gdzie indziej.-widziałam niepewność w jego oczach. Zaraz, on powiedział "randka"? Myślałam, że zaraz zacznę tańczyć i wrzeszczeć. Uśmiechnęłam się.
-No co ty. Chętnie ich poznam.-odparłam, a on odetchnął z ulgą. Weszliśmy. Przy dwóch torach siedziała grupa chłopaków.
-Justin!-krzyknął jeden. Chłopak ścisnął moją rękę. Podeszliśmy do nich.
-Hej,jestem Chris. Najlepszy przyjaciel Biebera.-przedstawił się i pocałował mnie w rękę. Kolejne ściśnięcie.
-Jestem Cathy.-odpowiedziałam. Poznałam też Jake'a, Michael'a i Jason'a
-Już podzieliliśmy grupy. Ja, Chris i Cathy, kontra ty, Michael i Jason.-Jake obiął mnie ramieniem.
-O nie nie nie! Ja jestem z Cathy. Możecie spadać!-warknął Justin i pociągnął mnie w swoją stronę.
Po dość długiej kłótni byłam z Justinem i Chrisem. Polubiłam ich, choć w sumie nie różnili się niczym od zwykłych chłopaków.
Właśnie rzucał Justin. Za pierwszym razem mu nie wyszło i kula wpadła do rynny. A za drugim wkurzony kopnął ją nogą. Zbił cztery. Uśmiechnęłam się do niego co od razu odwzajemnił. Jego złość poszła w niepamięć. Graliśmy jeszcze jakiś czas. Justinowi ciągle nie wychodziło, więc w pewnym momencie starałam się mu to wytłumaczyć. Lepiej mu szło. Po dwóch godzinach skończyliśmy. Pożegnałam się z chłopakami i dostałam ich numery. Byli naprawdę świetni.
Na dworze było już chłodno. W drodze do samochodu, Just zerwał mi kwiatek. Mam uczulenie na pyłki. Tak jak przewidziała Julie, kichnęłam.
-Przepraszam...-mruknęłam.
Justin zrobił śmieszną minę.
-Ale ty cudnie kichasz.-zaśmiał się.
Żartując i śmiejąc się chłopak odwiózł mnie do domu.

Chris's POV

Strasznie szkoda mi Cathy. Jest super dziewczyną. Ale Justin na nią nie zasługuje. Tak jak zawsze pewnie zostawi ją po paru tygodniach. Szybko się nudzi. To jedna z rzeczy których w nim nienawidzę. Wystarczy, że zobaczy lepszą na ulicy. A może tym razem będzie inaczej? Co ja gadam... on się nie zmieni...
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Tu osamotniona Cathy. Tylko ja. Oto rozdział 4.
Mam nadzieję, że godny pochwały :3 Już się nie mogę doczekać, gdy akcja się rozkręci!
Pozdrawiam!





piątek, 4 października 2013

Rozdział 3 ♥

Julie's POV

-Aaaaaaa! - pisnęłyśmy w tym samym czasie.
Kiedy się uspokoiłyśmy, Cathy sporzała na mnie.
-Nie uważasz, że to dziwne? W końcu on cię denerwował.
-No bo trochę się denerwuję, gdy przytula mnie jakiś obcy przystojniak. - odpowiedziałam
Czerwonowłosa się zaśmiała. Nagle przyszedł SMS.
H: Wybacz... jak nie chcesz to nie musisz. Na serio nie naciskam... Zrozumiem...
Pisnęłam.
-Nie! Kurde! Nie!
-To mu to napisz....
Szybko wystukałam wiadomść na telefonie i ją wysłałam.
J:Nie! Jasne, że chcę się z tobą zobaczyć! Już nie mogę się doczekać! <3
Odetchnęłam z ulgą
H: :) Ok. Cieszę się. Już się denerwowałam że się nie zgodzisz... To może ja po ciebie wpadnę jutro o 18.00 i zrobię ci małą niespodziankę. ;* xoxo
J: Yay! <3
Podałam mu swój adres i się pożegnaliśmy. Totalnie zwariowałam i zaczęłam tańczyć dziwny taniec. Cathy strasznie się ze mnie śmiała.
-Czyli ten cały "zboczeniec" nie jest taki zły? - spytała dziewczyna.
-Może i... - zaśmiałam się.
Chwilkę potem zadzwonił telefon mej przyjaciółki.

Cathy's POV

Rzuciłam się w stronę dzwoniącego urządzenia. Nieznany numer? Odebrałam.
-Halo?
-Cat? Tu Justin.
Oniemiałam. Dzwonił do mnie TEN Bieber. Zaczęłam się uśmiechać jak jakaś idiotka. Tym razem Julie śmiała się ze mnie.
-Cześć Just, skąd masz mój numer?-zapytałam po chwili, gdy już się uspokoiłam.
-...Od Ed'a.-zaśmiał się.
Wywróciłam oczami, ale zawtórowałam mu.
-W każdym razie, dzwonię do ciebie w pewnej sprawie. Miałabyś ochotę wyjść ze mną na kręgle?-zaproponował.
Chciało mi się wrzeszczeć, piszczeć, skakać, uśmiechać się, tańczyć i śpiewać.
-Jasne, czemu nie. Chętnie.-Julie zaczęła skakać za mnie po pokoju, gdy usłyszała o czym rozmawiamy.
-Super, wpadnę po ciebie o 17.00 jutro.-odparł chłopak, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez okno.
-...Ekstra.-udało mi się z siebie wydusić. Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Zdrętwiałam.
Podbiegła do mnie moja przyjaciółka.
-I co? I co? I co? I co?-zaczęła piszczeć i mną potrząsać.
-I..idę z nim na k..ręgle...-wysapałam.
Zaczęłyśmy tańczyć.
* * * 
Julie się w końcu ubrała. Chociaż musiałam ją siłą do tego zmusić. Miałam ogromną ochotę na zakupy. Gdy moja przyjaciółka była już gotowa, wyszłyśmy z domu. Jak na Londyn, była bardzo ładna pogoda. Szłyśmy do centróm pieszo.
-Chyba powinnam znaleźć jakąś pracę. Kończą nam się oszczędności.-mruknęłam.
-Nie chcę, ale chyba musze. Masz rację. Chodź, znajdziemy jakieś ogłoszenia.-Julie pociągnęła mnie w stronę wielkiego budynku. 
Świetnie, najpierw priorytety, a później zakupy. Trochę to dziwne, że nie mamy pieniędzy, a idziemy na shopping. Co poradzić? Jestem kobietą.



Julie's POV

Chodziłyśmy po centrum ok. pół godziny, ale niczego nie znalażłyśmy. Oczywiście jeśli chodzi o prace. Ubranek było bardzo dużo i też sporo sobie pokupowałyśmy. Po jakimś czasie zachciało nam się pić.
-Chodźmy do Milkshake City! - zawołałam. Niestety troszke za głośno, bo ludzie oddaleni ode mnie, myśle że nawet kilkaset metrów, gapili się na mnie.
Cathy lekko przywaliła  mi w głowę. W końcu poszłyśmy na shake'a. W barze nie bylo wiele ludzi. Zaledwie 3 stoliki zostały zajęte. Cathy zajęła jedno miejsce, a ja poszłam zamówić picie. Podchodząc ujrzałam bardzo dziwną scenę. Jakaś czarnowłosa dziewczyna, najwidoczniej pracowniczka, darła się na, jak mi sią wydawało, szefową.
-Czyli co?! Czepiasz się tylko dla tego, że raz wsadziłam palec do koktaju klienta! Chciałam spróbować, a z resztą klient był gruby i śmierdzący!
-Dziewczyno! Co ty gadasz? - warknęła kobieta o blond włosach.
-Wiesz co? To gadam! - mówiąc to czarnowłosa wylała zawartość trzymanego kubka na jej głowe.
-Wylatujesz! Idź i nie wracaj!
-Bardzo chętnie!
Patrzyłam z lekkim zdumieniem, ale po chwili pobiegłam do pani z milkshake'iem na głowie.
-Przepraszam, ale czy może nie potrzebuje pani kogoś na zastęptwo do personelu, bo jeśli tak to ja jestem chętna - uśmiechnęłam się.
-To zależy.., Jak masz na imie, ile masz lat i czy kiedykolwiek pracowałaś?
-Nazywam się Julie Wilson, mam 18 lat i tak, pracowałam w kawiarni "U pani Rose".
- "U pani Rose"?
-Tak! Bardzo fajne i miłe miejsce.
-Ok. Jak przyniesiesz na poniedziałek niezbedne papiery to będzesz mogła tu pracować. Jeszcze zrobimy rozmowę wstępną, ale to jak dostaniemy dokumenty.
-Dobrze, dziękuje!
Tak więc zadowolona z siebie wróciłam do Cathy z dwoma shake'ami i prawie, że pewną nowa robotą.
Cathy's POV

Wybuchłam śmiechem, widząc jaki napój zapewniła mi moja najlepsza przyjaciółka.
-Widziałaś napis? 1D! Harry!-zapiszczała Julie. Zaśmiałam się jeszcze głośniej, co spowodowało natłok spojrzeń skierowanych na moją osobę. Walnęłam czołem o stół. Dziewczyna poklepała mnie po plecach i usiadła na przeciwko.
-A tak w ogóle-zaczęła, gdy już się uspokoiłam-Chyba mam nową pracę.
Ożywiłam się.
-Poważnie!? Zatrudnili cię? Ale czemu nie zgłosiłaś też mnie, debilu!?-bulwersowałam się.
-Po pierwsze, jeszcze mnie nie zatrudnili, po drugie, mieli tylko jedno miejsce.-wyjaśniła mi Julie. Westchnęłam.
W miarę spokojnej atmosferzę wypiłyśmy nasze shaki. Później zmieniłyśmy miejsce pobytu, na restaurację Nandos, gdyż moja towarzyszka stwierdziła, że jest bardzo głodna. Jej brzuch było słychaćpo drugiej stronie centrum handlowego. W restauracji było dosyć tłoczno, ale znalazłyśmy miejsce dla siebie. Usiadłyśmy i podeszła do nas kelnerka.
-Witam, co podać?
Zamówiłyśmy to samo, jak zawsze. Prawie wszystko robimy tak samo.
Kobieta odeszła, a nam włączył się tryb "nuda". Juliett wsadziła sobie słomki do dziurek od nosa, a ja bawiłam się w rozsypywanie soli. Później łączyłam to z pieprzem, ale zabawa! Jedzenie nie przychodziło strasznie długo. W pewnym momencie moja przyjaciółka zawyła piosenkę o swoich rurkach w nozdrzach. Wybuchłam śmiechem. Uspokoiłyśmy się, gdy przyszła do nas wcześniej poznana kobieta.
-Wybaczcie, że tak długo musiałyście czekać.-powiedziała, stawiając jedzenie przed nami.
-Coś się stało?-zapytała Julie.
Kobieta się uśmiechnęła.
-Cierpimy na brak pracowników.-mruknęła.
Skoczyłam na równe nogi tak szybko, ze przewróciłam krzesło.
-Biorę tę robotę!-krzyknęłam i odtańczyłam mały taniec szczęścia.
Kelnerka śmiała się ze mnie, a Julie robiła bąbelki w coli.
-Chcesz tu pracować? Jak się nazywasz?-zapytała dziewczyna podpierając jedną rękę na boku.
-Jasne, że tak! Jestem Catherina Watson. Proszę mówić mi Cat, Cathy, Cattie, Catherina, Cathrin, jak kto woli. Mam osiemnaście lat i byłam kiedyś na stażu, uprzedzając kolejne pytania.-odparłam z wyszczerzem. Kobieta nie mogła przestać się śmiać.
-Podobasz mi się, pogadam z szefem i jeśli się zgodzi, zaczniesz w niedzielę od 13.00 do 18.00. Zostaw mi swój telefon.-podałam jej numer i pożegnałam się z nią. Zabrałyśmy się z Julie za jedzenie.
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Tuuuuuuuu.... Julie i Cathy! A któżby inny! Cathy to idiotka... (myśli Julie x.x)
Sama jesteś idiotką, słoneczko (myśli Cattie)
Dziś jesteśmy nieźle porypane. Może ten rozdział wydawać sie trochę
nudny. Wybaczcie za to. Trzeba było załatwić to i owo. Komentujcie  ♥

Julie & Cathy